sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział trzynasty

 Zazwyczaj poranne przygotowanie do wyjścia zajmuje statystycznej dziewczynie około trzydziestu minut. Czasem może być to więcej lub mniej czasu, zależy od okazji. Ale, wiadomo, tego nie robi się "na odwal", mimo wszystko, wyglądowi zewnętrznemu warto poświęcić trochę uwagi, szczególnie jeśli idzie się na spotkanie z chłopakiem, na którym nam zależy. Trzeba się jakoś ładnie ubrać, stosownie uczesać, umalować...
 Pięć i pół minuty. Dokładnie tyle czasu minęło od chwili, w której Pamela opuściła objęcia Justina, do chwili, kiedy zakładała już buty i była gotowa do wyjścia. Nie, nie pominęła żadnego punktu przygotowań. Ale miała powód, żeby się pośpieszyć i była także mistrzynią szybkiego przygotowywania się.

 Bieber zgodził się zawieźć ją do szpitala, ale uprzedził, że nie będzie tam wchodził. Sama miała załatwić tę sprawę. Wysadził ją w miejscu, gdzie przechodziło stosunkowo mało osób, nie chciał rzucać się w oczy.
- Dzięki, Justin - powiedziała dziewczyna, zanim jeszcze wysiadła z auta.
- Nie ma za co - odpowiedział chłopak, powoli zamykając drzwi - Przyjadę później - obiecał i odjechał.
 Skąd wiedziała, że Niall jest w szpitalu? Nie wiedziała tego, miała tylko taką nadzieję. Z każdym kolejnym krokiem rosło w niej poczucie winy, ale także pewność, że właśnie tam go znajdzie.
 Nie myliła się. Był tam i rozmawiał o czymś z Liamem. Siedział tyłem, ale dziewczyna zdążyła już zauważyć, że na pewno płakał.
 Zapukała delikatnie do drzwi i je otworzyła.
- Mogę? - spytała cichutko, wchodząc do środka.
 Irlandczyk poruszył się nieznacznie. Wcale nie chciał, żeby ona tu wchodziła. W ogóle nie powinno jej tu być.
- Możesz - przyzwolił Liam, uśmiechając się do niej delikatnie. Za to jedno słowo i za ten uśmiech, Niall byłby w stanie udusić go gołymi rękami. Byłby, bo teraz był zbyt roztrzęsiony, aby to zrobić. Payne miał szczęście. - Podejdź bliżej - poprosił, odsuwając się trochę, by Pamela mogła usiąść na jego łóżku. Ale ona nie zrobiła tego, gdyż był tam też Niall, zajęła miejsce na krześle. - Jak tam chłopaki? - spytał, starając się jakoś rozluźnić wyraźnie napiętą atmosferę. Miał też plan, który musiał jak najszybciej wcielić w życie.
 Rudowłosa, wyprostowała się i wykrzywiła wargi w szerokim, sztucznym uśmiechu
- Przyjadą może dzisiaj - oznajmiła, nawet nie patrząc w stronę, po której siedział Horan. Tak, poszła go przeprosić, a nawet nie mogła na niego patrzeć...
- Myślę, że czas już na badania - odparł ni stąd, ni z owąd Liam, wstając z łóżka. Wiedział, że oboje zorientowali się, że wcale nie miał żadnych badań, gdyż zawsze wołali go na nie lekarze, i oboje teraz chcieli go udusić, ale uznał, że to najlepsza rzecz, jaką może teraz zrobić, by im pomóc, a mianowcie, zostawić ich samych.

 Żadne z nich nie miało ochoty odzywać się jako pierwsze, więc długo siedzieli, wpatrzeni gdzieś w podłogę, wkurzając się na Liama, że im to zrobił. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że kiedyś mu za to podziękują.  Ale jeszcze nie teraz. Teraz mieli być na siebie wkurzeni i nie chcieć ze sobą rozmawiać. Chociaż... to przecież mijało się z celem. Pamela nagle uświadomiła sobie, po co w ogóle tutaj przyszła. Chciała przeprosić Nialla, a to chyba wymagało odezwania się do niego.
- Niall - zaczęła cicho. Blondyn podniósł wzrok, ale nie spojrzał jej w oczy. Ona zresztą też nie miała odwagi, by to zrobić. - Ja... Chciałam cię przeprosić za to wczorajsze. Nie powinnam tak mówić, byłam dla ciebie za ostra - powiedziała na jednym wydechu. Chciała mieć jak najszybciej to za sobą. Nie cierpiała przepraszać innych, przyznawać się do błędu. Zresztą, kto lubi? Człowiek czuje się dobrze głównie wtedy, kiedy to on ma rację. - I myślę... - zaczęła - Jestem pewna, że tej dziewczynie to się spodoba - dokończyła z pojednawczym uśmiechem. Teraz tylko pozostawało jej czekać aż usłyszy reakcję Horana, aż on jej powie, że to ona była tą dziewczyną, której od dawna chciał wyznać swoje uczucia.
 Ale nie powiedział. Blondyn głęboko westchnął i też się uśmiechnął. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale przecież nic nie dzieje się przez przypadek.
- To dobrze - westchnął, patrząc na jej twarz. Nie w oczy, nie potrafił kłamać ludziom w żywe oczy. - Bo ona jest wspaniałą dziewczyną. Ma na imię Amanda, znamy się z basenu.
 Już gorszej wymówki, to nie mogłeś wymyślić, idioto Zganił się w myślach. Nie dość, że nie potrafił kłamać, to jeszcze wybrał sobie tak beznadziejną bajeczkę. Wiedział przecież, że Pamela tego nie kupi.
 Dziewczyna odwróciła wzrok. Naprawdę, myślała, że Nialler w końcu się przyzna, że ta piosenka była dla niej. Miała jednak nadzieję, że tylko skłamał. Chciała myśleć, że tak było, ale życie nauczyło ją, że nigdy nie można być czegoś w stu procentach pewnym, a ona tę zasadę traktowała z o wiele większą przezornością niż powinna.

 Do godziny czternastej żadne z nich nie odezwało się już do drugiego. Ba, bali się nawet na siebie spojrzeć. Dla nich obu ta miłość była za trudna. Przynajmniej na razie.

 Ale przecież Justin wiedział o co chodzi. I - mimo wszystko - naprawdę chciał, żeby byli razem. Musiał tylko się postarać. Skoro potrzebują pomocy, to dlaczego niby miałby im jej nie udzielić? Tym bardziej, że wiedział, co ma robić. Tym razem jednak postanowił porozmawiać o tym z Niallem. Już od dawna widział, że chłopak bardzo się z tym męczy, tylko ciągle brakuje mu odwagi. Dziwne, prawda? Na co dzień Horan występował przed tysięczną widownią, a teraz, kiedy miał powiedzieć dwa słowa jednej dziewczynie, tak komplikował sobie sprawę. Miłość jest stanowczo zbyt skomplikowana. Szczególnie dla Niallera.

- Co ci? - spytał Bieber, wyciągając niemalże siłą Horana na korytarz. Plan Justina był naprawdę dobrze przemyślany, gdyż w tym czasie wysłała Zayna, Harry'ego i Louisa do szpitalnego baru, a Liamowi dał krótki cynk, żeby pogadał z Pamelą. Przecież i tak wiedział, że Payne strasznie się nudzi w tym szpitalu, przynajmniej miał jakąś rozrywkę.
- Nic ważnego - odparł blondyn, unikając jednak wzroku Kanadyjczyka. Ewidentnie coś ukrywał.
- Wiem, że jesteś zły na Pamelę - przyznał chłopak, celowo udając, że nie wie do końca o co chodzi.
 Irlandczyk wzruszył ramionami i odburknął, nadal wpatrując się  tępo w podłogę.
- Teraz jesteś wściekły na siebie.
- Dlaczego? - dociekał piosenkarz. Żeby pomóc, musiał przecież dokładnie znać sprawę.
- Stchórzyłem - wyjaśnił krótko Niall - Ona... ona mnie przeprosiła, a ja skłamałem. Powiedziałem jej, że ta piosenka wcale nie była dla niej, tylko dla dziewczyny o imieniu Amanda, którą poznałem na basenie. Tylko, że ja nie znam żadnej Amandy i nie chodzę na basen! - żalił się. A wszystko przychodziło mu z taką łatwością. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że Justinowi może zaufać, że on wcale nie życzy mu źle, że pomoże. Nawet jeśli nie dobrą radą, to z pewnością udzieli wsparcia duchowego.
- Powiedz jej prawdę - nakazał Biebs. Na pozór proste, ale jakże wymagające rozwiązanie. Bo kto normalny lubi przyznawać się do kłamstwa? A Niall już na pewno nie należał do tych osób, on wprost nie cierpiał tego robić.
- Niby jak, do cholery?! - zdenerwował się. Nie zauważył nawet, że podniósł głos, kiedy to mówił. - Sorry, kłamałem. Ta piosenka była dla ciebie!!! O tak, na pewno się ucieszy... - zadrwił.
- A czemu nie? - zapytał Bieber. Według niego ten pomysł był naprawdę dobry, o ile nie wprost idealny. - Powiesz jej to i tyle. Przecież cię nie wyrzuci z domu, bo to ty jesteś jego współwłaścicielem, nie ona - próbował zażartować, lecz - choć zazwyczaj udawało mu się w ten sposób rozladowac sytuację - tym razem Niall nawet nie próbował udawać, że go to bawi. Westchnął tylko ciężko i spytał:
- Czy to musi być takie trudne?
 Justin spojrzał mu głęboko w oczy.
- Nie jest - odparł całkiem szczerze - Nialler, ludzie cię kochają, śpiewasz w najsławniejszym boysbandzie na świecie, tysiące dziewczyn marzy o tym, żebyś to im wyznał miłość. Poza tym - uśmiechnął się do niego - Jesteś najsłodszym chłopakiem, jakiego miałem zaszczyt poznać. Musisz spróbować...
 Blondyn pochylił na chwilę głowę, ale już wiedział, że Justin ma całkowitą rację. Musi spróbować, tym razem bez żadnego kręcenia, czy owijania w bawełnę. Po prostu któregoś dnia jej o tym powie...
~ * ~

Niby jak, do cholery?! To zdanie bardzo wyraźnie dobiegło do uszu Liama i Pameli, siedzących u niego w izolatce. Żadne z nich nie miało wątpliwości, że ich autorem jest Niall Horan.
- Czy Niall się kłóci z Justinem? - spytała zaniepokojona dziewczyna. Wiedziała przecież, że Bieber wie, co się wydarzyło dzień wcześniej w pokoju Irlandczyka.
- Nie, na pewno nie - pocieszał ją Liam - Ale oboje dobrze wiemy o czym, a raczej o kim, rozmawiają - uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
- To wcale nie było zabawne - zganiła go dziewczyna - Twój plan nie wypalił.
- Jaki plan?! - udawał zadziwionego Payne. Ale oboje wiedzieli o jaki plan chodzi.
- Wiesz, który... Powiedział, że chce zaśpiewać tę piosenkę jakiejś Amandzie, którą zna z basenu - posmutniała dziewczyna. Brązowooki za to wybuchł śmiechem.
- Masz dziwne poczucie humoru - stwierdziła całkiem poważnie rudowłosa.
 Liam - cały czas głupkowato, zdaniem Pameli, chichocząc - położył jej dłoń na ramieniu.
- Wcale nie - zaprzeczył - Ale Nialler przecież nie chodzi na basen. Mamy swój na tyle domu. A już na pewno nie poznaje tam dziewczyn - dodał, chcąc ją uspokoić. Jakby poprzednie zdanie nie było wystarczająco uspokajające...
 Ruda popatrzyła na niego z wyrzutem, czekając na jakąś sensowną radę, której bez wątpienia miał jej ów chłopak udzielić. I udzielił, ale Pamela nie mogła wtedy jeszcze stwierdzić, że ta rada jest dobra.
- Traktuj go jak dawniej. Kiedyś sam dojrzeje, żeby ci to wszystko wytłumaczyć...
~ * ~
  Szedł bardzo powoli, tak jak szedł codziennie rano odkąd pojawiła się w ich domu. Chciał tylko papatrzeć sobie jak śpi. Uwielbiał ten widok, gdyż dziewczyna była wtedy taka niewinna i bezbronna. To wszystko znikało wraz z otworzeniem przez nią oczu. Znów była sobą.
 Już od kilka dni minęło od czasu, kiedy to Nialler ją okłamał. Nie wracali do tego, ale także nie traktowali siebie jak dawniej, chociaż być może stwarzali takie właśnie pozory. Nie od dziś wiadomo, że pozory mylą.
 Zrządzenie losu. Tak, można było tak nazwać to co się stało tego ranka. Otóż, Horan po prostu potknął się o coś, co mogłoby być w sumie wystającą deską, ale na sto procent nią nie było, gdyż Zayn w rozpaczy ponaprawiał wszystkie deski w całym domu. Ok, potknął się, to jedno, ale przy tym wylądował tak niefortunnie, że nawet kiedy minęło od tego wydarzenia kilka lat, on nadal nie wierzył w to, że był to tylko przypadek.
 Wpadł na jej łóżko. Nie, nie przewrócił się na nią, ani nic, ale to w zupełności wystarczyło, żeby obudzić słodko śpiącą dziewczynę.
- Nialler! - zawołała przerażona - Nic ci się nie stało?
 Blondyn pokręcił głową i usiadł na krańcu jej łóżka. Naprawdę nie był na to przygotowany. Od kilku dni z całych sił starał się porzucić resztki nadziei, że kiedyś będą razem, aż tu nagle rudowłosa przyłapuje go na podglądaniu jej, podczas gdy śpi. Nie miał odwagi się do niej odezwał, złożył tylko ręce i wpatrywał się tępo w swoje stopy. Czy ona musiała go aż tak onieśmielać?
 Dziewczyna podniosła się i usiadła obok niego, tak że ich uda i ramiona niemal się stykały.
- Dzisiaj nie mogłeś mnie podglądać, prawda? - spytała z uśmiechem, jakby wcale nie miała mu tego za złe.
- Skąd wiedziałaś, że...? - zaciekawił się, zanim w ogóle zorientował się o czym mówi.
- Kilka razy zdołałam cię nakryć - wyjaśniła krótko - Niall, jest coś o czym koniecznie musisz wiedzieć - zaczęła, zmuszając go niejako, bo obrócił twarz w jej kierunku.
- Tak? - Blondyn tak naprawdę nie wiedział co dziewczyna chce mu przekazać, ale miał bardzo silne przeczucia.
- Chodzi mi o nas - wyjaśniła - My...
- Wiem - przerwał jej, bardzo powoli gładząc ją palcami po policzku - Nie powinniśmy być tacy wobec siebie, powinniśmy...
 Ale nie skończył mówić, co tak naprawdę powinni zrobić. To był impuls. Spojrzał jej w oczy i nagle zapragnął ją pocałować. Nie, żeby wcześniej tego nie chciał, ale wtedy poczuł, że właśnie w tym momencie powinien to zrobić. Zdecydowanym, ale zarazem delikatnym, ruchem pociągnął ją do siebie i zarzucił jej ręce na ramiona. Tak, czuł, że ta chwila jest już blisko. Uśmiechnął się delikatnie i jeszcze raz spojrzał jej głęboko w oczy, zanim je zamknął. A potem już tylko przechylił głowę w bok i ta chwila nadeszła.
 To była najlepsza rzecz, jaka przydarzyła mu się w życiu, a nie był to przecież jego pierwszy pocałunek. A najlepsze było to, że właśnie uświadomił sobie, że ich ciała pasują do siebie wprost idealnie. Zupełnie jakby byli dla siebie stworzeni...
 Lecz nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Nialler zobaczył, że stoi w nich szatyn o jasnoniebieskich oczach. Jego mina zdradzała, że nie nie był bynajmniej zadowolony z tego, co przed chwilą zobaczył.
- Mówiłaś, że jeszcze nie jesteś gotowa! - krzyknął z wyrzutem, a po chwili odwrócił się i pobiegł po schodach na górę.
- Lou, poczekaj! - zawołała za nim dziewczyna - Wszystko ci wyjaśnię!
 Ale Tommo wcale nie miał zamiaru na kogokolwiek czekać. Po prostu bez słowa wbiegł do pokoju Harry'ego i wpadł zszokowanemu Loczkowi w ramiona. Ten bez słowa go przygarnął do siebie. Wiedział, że na razie nic lepszego nie może zrobić. Musi poczekać aż chłopak sam się przed nim otworzy.
 Louis wypłakiwał oczy przez około piętnaście minut, po czym podniósł się i usiadł prosto, naprzeciw swojego najlepszego przyjaciela. Poprawka, swojego jedynego prawdziwego przyjaciela. Hazza spojrzał mu głęboko w oczy, ale nie uśmiechnął się do niego. Nawet jeśli nie znał szczegółów, ani (nie oszukumy się) nawet ogólnego zarysu sytuacji, po samym fakcie, że jego ukochany Lou płakał, domyślił się, że sprawa jest poważna.
- Harry - szepnął szatyn, biorąc delikatnie jego ręce w swoje dłonie - Harry, to było straszne - wyrzucił z siebie - Kiedy wszedłem do pokoju Pameli... - zaczął bardzo powoli wyjaśniać, jakby celowo potęgując napięcie - On, Horan... - Ale nie przeszło mu to przez gardło. Był zbyt wstrząśnięty, aby o tym mówić. Zanim jednak zdążył ponownie wybuchnąć płaczem, wezbrał w sobie tyle siły, ile trzeba było, aby skończyć to zdanie. - Oni całowali się .
 Harry pochylił głowę. Sam nie wiedział, jak ma to mu powiedzieć. Lou był najwspanialszą, najmilszą i najsłodszą osobą jaką znał, ale tym razem ewidentnie przesadzał. Albo udawał ślepego. Chociaż pewnie i ślepy by zauważył, że pomiędzy Pamelą a Niallem jest coś głębszego niż tylko zwykła przyjaźń. Tak, Styles już wcześniej się wszystkiego domyślił. Przecież był dobrą swatką. Szkoda tylko, że jego miłość nie okazywała zainteresowania nim. Ale o tym później... Już na pierwszy rzut oka było widać, że ta dwójka wyraźnie miała się ku sobie. Po sposobie, w jakim blondyn na nią patrzył, czy jak dziewczyna podawała mu co dzień talerz z jedzeniem. Pozostawalo tylko kwestią czasu, kiedy odważą się wyznać sobie to czują. Harry powinien być szczęśliwy.
 Ale nie był, a to tylko, albo i aż, dlatego, że szczęśliwy nie był jego Louis. Biedny, tak zapatrzył się w tamtą dziewczynę, że nawet nie zauważył tego, że ona wcale nie jest nim zainteresowana. Loczek dobrze wiedział o tym niedoszłym pocałunku, Lou wcale nie był taki tajemniczy, jak mu się wydawało. Młodszy z nich jednak myślał, że to tylko mu wyszło na dobre, że już dawno sobie wybił ją z głowy. Widocznie jednak pozory mylą i wystarczyło, że chłopak zobaczył ją w ramionach innego, którego jeszcze rano zwykł nazywać "przyjacielem", żeby wyprowadzić go z równowagi i przypomnieć o tym, że ona także mu się podoba.
- Lou - zaczął Harry, zastanawiając się, jakby tu dobrać słowa, żeby nie urazić niebieskookiego, który teraz spojrzał na niego z nadzieją. - Lou, wiesz, że Niall ją kocha, prawda?
 Ależ on doskonale o tym wiedział. Chociaż chyba wolał, żeby tak nie było. Czasami świadomość jest jeszcze gorsza niż niewiedza.
- Mało mnie to obchodzi - skłamał i - niczym pięcioletnie dziecko - zwiesił nos na kwintę.
- I, słuchaj, ona chyba też go kocha... Tak mi się wydaje - przybliżył się do niego i wbrew jego woli, objął go. - Spójrzmy prawdzie w oczy, dopełniają się.
- Nie - przerwał mu cicho Tomlinson.
- Dopełniają się - powtórzył stanowczo, ale zarazem łagodnie, Styles - I nie powinniśmy stawać im na przeszkodzie. Chcesz jej dobra prawda?
 Louis pokiwał powoli głową. No jasne, że chciał, ale on nieco inaczej pojmował to dobro. Według niego, dziewczyna powinna stać teraz u jego boku, gdzie nie zagrażałoby jej żadne niebezpieczeństwo.
- Chcę, ale myślę, że on nie jest odpowiednim mężczyzną dla niej - stwierdził cicho i niepewnie. Miał świadomość, że takim mówieniem bardzo rani Harry'ego, ale chyba tego właśnie chciał. Żeby nie tylko on poczuł się dzisiaj odrzucony.
- Lou, wszystko będzie dobrze - wyszeptał Loczek i schował jego twarz w swoich ramionach, żeby ten mógł się spokojnie wypłakać. Czekał razem z nim, czując, jak jego łzy moczą mu koszulkę. Sam w tym czasie wtulił twarz w jego kark, ogrzewając go swoim ciepłym, miarowym oddechem. Wodził też powoli palcami po jego plecach. Uniemożliwił mu tym sposobem jakiekolwiek ruchy, jakby chciał mu tym powiedzieć "Lou, jesteś tylko mój...".
------------------------------------------------------------------------------
 Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale... jestem zadowolona z tego rozdziału. Wiem, że na pewno nie jest on perfekcyjny, że ta scena z pocałunkiem jest taka "przerysowana", czy (jak kto woli) nierealistyczna. Jestem zbyt mało doświadczona, żeby móc o tym dobrze pisać.
 Pod poprzednią notką było sporo komentarzy, dziękuję Wam za to, chociaż wiem, że to Ty, Lara.
 Zapraszam na mojego:
Twittera
Fan page'a bloga 
Aska
 Pozdrawiam Was bardzo gorąco i życzę udanej końcówki wakacji ;* Aha, głosujcie w ankiecie
Fredzia

8 komentarzy:

  1. są 3 głosy na NIE ,a ty zrobiłaś Larryego! FOCH FOREVER!!!!!!!!!!!!!!!!! z przytupkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.
    Tylko końcówka dziwna . Może to dlatego ,że Larry. :/
    http://neverstopdreamingandnevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest Larry. Tak się tylko wydaje. Nie chcecie Larry'ego, tak głosujecie w ankiecie, więc go nie będzie. Akurat w tym wątku mam dwa pomysły, po to dałam ankietę. Nie chcecie larry'ego, to go nie będzie ;D

      Usuń
  3. świetny ;)na początku nie byłam przekonana, jakoś nie przepadam za opowiadaniami na blogach, a tu popatrz jaka niespodzianka! BARDZO mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz bardzo ładny wygląd bloga :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow , postarałaś się
    lamax2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać, że się starałaś, bo rozdział jest na prawdę boski! :)) Kocham Cię normalnie. ;*
    Super! Nie potrafię się wysłowić. ;D <33
    Czekam nn. <3

    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział:
    http://www.one-direction-story-by-my.blogspot.com/

    I jeśli znajdziesz chwilkę to zapraszam na drugiego bloga na którym jest już prolog. ;)
    http://to-dopiero-poczatek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam Cię do Liebster Award :)
    Więcej inforamcji znajdziesz u mnie :)
    http://whenever-you-kiss-him-im-breaking.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba