wtorek, 10 września 2013

Rozdział piętnasty

 I miał rację. Kiedy przespał się już parę godzin, przyszedł mu pomysł na to, jak przeprosić Nialla, Pamelę i w ogóle wszystkich, których wczoraj zranił. Jego plan był bardzo banalny i abstrakcyjny zarazem. Ty, debilu zganił się w myślach Przecież kiedy ostatnio robiłeś sobie zwykłe kakao, puściłeś przy okazji z dymem całą kuchnię.
 No nic, nie zamierzał tak szybko rezygnować ze swojego wspaniałego pomysłu, którym było właśnie... przygotowanie wykwintnego śniadania dla wszystkich domowników. Tak, to byłoby fajne, gdyby Tommo chociaż trochę umiał gotować. Najpierw postanowił przygotować przepyszną herbatkę, którą ze smakiem wypiłby nawet Niall powszechnie znany z tego, że tego rodzaju napojów wprost nienawidzi. W szafce znalazł bardzo ładne opakowanie tajemniczych ziółek o równie tajemniczej nazwie "melisa", które to właśnie postanowił zalać gorącą wodą. Bał się jednak, że da ich za mało i herbata nie będzie już tak pyszna, jak być powinna, więc na wszelki wypadek wsypał tej melisy o pół szklanki więcej niż zalecał producent.
 Potem postanowił przygotować omlet, co samo w sobie wydawało się już śmieszne, bowiem Louis nie odróżniał mąki pszennej od żytniej czy tortowej. Ale chociaż miał dobry przepis z książki, która była prezentem od Charlotte, jego młodszej siostry. Dziewczyna zawsze łudziła się, że jej brat w końcu nauczy się przyrządzać posiłki, po których nikt nie będzie chorować. Książka jednak ponoć była wprost wspaniała, tak twierdził Harry, który zajmował się czasem gotowaniem, zanim jeszcze Pamela pojawiła się w domu chłopaków. Przepis wydawał się dziecinnie prosty, bo co niby trudnego jest w zrobieniu zwykłego omletu? Tommo najpierw przygotował wszystkie potrzebne składniki, a kiedy już miał zaczynać, usłyszał jakieś dziwne odgłosy. Bardzo dziwne odgłosy...
 To pewnie Harry gada przez sen pomyślał i wrócił do przygotowywania posiłku.
 Nagle patelnia zsunęła mu się z palnika i z głośnym hukiem wylądowała na podłodze. Lou  był pewien, że zaraz postawi na nogi pół domu, a już na pewno Nialla i Pamelę, którzy spali w salonie znajdującym się obok. Na jego szczęście, byli tak zmęczeni, że nawet nie zwrócili uwagi na ten odgłos. Za to usłyszał go ktoś inny...
- Liam? - Louis aż podskoczył, zapominając z tego wszystkiego, że przecież na niego też jest trochę obrażony - Zaskoczyłeś mnie!
 Payne roześmiał się krótko, ale jak najbardziej serdecznie.
- Co ty tutaj robisz? - spytał, nieco zdezorientowany, patrząc to na umorusanego mąką Tomlinsona, to na patelnię leżącą na podłodze.
- A co? Nie widać?  - zirytował się lekko, ale Liam wiedział, że tylko tak udaje. Dzisiaj był już w zdecydowanie lepszym humorze. - Gotuję! - uśmiechnął się.
- Ale ty przecież nie umiesz - zdziwił się "tatuś".
- No to się nauczę. - Louis nie widział żadnych przeszkód. Nic nie mogło popsuć tego dnia. Dnia, w którym wszystko miało wrócić do normy. Dnia, który miał zapoczątkować nowy, wspaniały rozdział w jego życiu. Liam wrócił już ze szpitala, on sam pogodzi się z Niallerem. Wszystko powinno być już dobrze. - To nie może być trudne - dodał jeszcze z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tak - roześmiał się Payne. Dobry nastrój Louisa udzielił się także i jemu. - Widać - wskazał na patelnię, nadal leżącą sobie w najlepsze na podłodze.
- Ej, nie ocenia się dzieła wykonanego dopiero w połowie! - obruszył się, chociaż w gruncie rzeczy wiedział, że gotowanie na pewno nie jest jego mocną stroną.
- Pomogę ci - zaoferował wspaniałomyślnie "tatuś" i natychmiast przepasał się błękitnym fartuchem w kwiatki. No cóż, chciał wyglądać profesjonalnie, chociaż kucharzem był tak samo dobrym, jak nasz Louis.
~ * ~
 Pamelę obudził okropny zapach przypalającego, a raczej palącego się jedzenia. Od razu zerwała się na równe nogi, trącając przy tym boleśnie chłopaka, obok którego spała. Blondyn natychmiast otworzył oczy, a także wtedy i on poczuł ten zapach.
- Coś się pali? - spytała rudowłosa, wbiegając do kuchni z wyraźnym przerażeniem malującym się na twarzy.
 Liam oraz Louis uśmiechnęli się nerwowo, stając obok siebie tak, aby nikt nie mógł dojrzeć, co chowają za plecami.
- Nie, to tylko... - zaczął się tłumaczyć młodszy z nich.
- Śniadanko - przerwał mu Boo Bear.
 Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Tak, na pewno się dzisiaj najedzą... Nagle do kuchni wbiegł Harry, a za nim Zayn, trzymający w ręku gaśnicę.
- Coś się pali? - zainteresowali się naraz. Brunet wyszedł krok do przodu, aby w razie czego móc zacząć gasić pożar. Doprawdy zabawne, przecież on nic nie wiedział o gaszeniu ognia.
- Louis z Liamem zrobili śniadanie - poinformowała ich wyraźnie rozbawiona Pamela.
- A co? Nie można? - obruszyli się chłopcy. Nie musieli chyba już nikomu wyjaśniać, że już się pogodzili. Żaden z nich bowiem nie lubił ogłaszać niczego oficjalnie. Ich życie nie powinno obchodzić innych ludzi.
- Tak, można - mruknął bez entuzjazmu Malik, patrząc z pogardą na spalone na węgiel omlety. Cieszył się, że Liam i Louis już się na siebie nie gniewają, ale naprawdę musieli pogodzić się akurat przy przygotowywaniu posiłku? Czy teraz wszyscy muszą przez nich aż tak cierpieć?
 Nialler w końcu odważył się wyjść zza swojej dziewczyny. Może i jedzenie było spalone, ale jego żołądek coraz bardziej uporczywie domagał się jakiegokolwiek posiłku. I bez znaczenia już było, czy smacznego, czy nie. Blondyn podszedł do talerza, na którym leżały te nieszczęsne omlety i ułamał kawałek jednego z nich, skosztował, próbując się przy tym nie skrzywić, bowiem smakowały jeszcze gorzej niż pachniały.
- Dajcie spokój - powiedział po chwili - Da się to zjeść. Poza tym oni bardzo się starali.
 Louis i Liam uśmiechnęli się niby skromnie, chociaż tak naprawdę byli szalenie dumni ze swojego spalonego dzieła. Z tego wszystkiego najstarszy członek zespołu prawie zapomniał, że Horan odbił mu dziewczynę, ale on i tak musiał go przeprosić.
- Na co jeszcze czekacie? Siadajcie! - zaprosił Payne, wskazując gestem na pięknie nakryty stół.
 Usiedli, bo byli głodni, chociaż nie do końca byli przekonani co do słuszności tego pomysłu. Modlili się w duchu o to, żeby się tym nie potruli. Ale chyba nie musieli jeść omletów, prawda? Na stole leżał jeszcze chleb, posmarowany po mistrzowsku masłem przez Liama, oraz intensywnie pachnąca herbatka (nikt jej jeszcze wtedy nie spróbował).
- Ok, to smacznego - uśmiechnęli się dwaj kucharze i razem z resztą zasiedli do stołu.
 Louis dumnie wyprostowany zaczął nakładać omlety na talerze. Pameli postanowił na dobry początek nałożyć dwa. Tak, bo przecież wszyscy lubią jeść przypalone rzeczy...
- Lou, nie dam rady zjeść aż tyle - broniła się zaciekle dziewczyna, ale Tommo był nieugięty. Po prostu nikt nie mógł już go zmusić do zmiany decyzji, zamarzył sobie, żeby ten dzień był idealny, więc miał być taki od początku do końca.
 Niallowi nałożył aż siedem. Nie dopatrujmy się tego, że siedem to ponoć szczęśliwa liczba, żaden z chłopców w to nie wierzył. Blondyn popatrzył się na niego dziwnie, ale nic nie powiedział, nie chciał wszczynać nowej kuchni, chociaż też nie chciał, żeby ktokolwiek sobie pomyślał, że już mu przebaczył, co to to nie! Ale nie zaprotestował, kiedy Tomlinson tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, usiadł obok niego. Chociaż myślał, że może zamieni się na miejsca z Zaynem. kOk, niech już sobie siedzi, nie musimy przecież ze sobą rozmawiać, przynajmniej tak myślał wtedy nasz Nialler.
 Ale jeszcze bardziej dziwne było to, że podczas całego posiłku Lou był podejrzanie miły. Śmiał się, żartował i ani razu nie wspomniał o Niallu i Pameli jako o parze. Tak jakby wcześniejszego dnia nic się nie zdarzyło. A przecież każdy członek zespołu wiedział, że nie powinni udawać, że wszystko jest dobrze, jeśli nie jest. Taka była ich najważniejsza zasada, którą chyba każdemu zdarzyło się chociaż raz złamać. Żaden z nich jednak nigdy się do tego nie przyznał. Bo niby po co?
- Niall... - W pewnym momencie Louis po prostu szturchnął Irlandczyka w ramię, także ten się odwrócił, starając się jednak na niego nie patrzeć. - Potem pójdziemy porozmawiać.
 Horan wykonał bardzo dziwny gest, coś pomiędzy kiwnięciem głową, a wzruszeniem ramionami, ale Tommo uznał, że się zgodził. Czyli wszystko było już na dobrej drodze. Musiało być...

 Chociaż naprawdę nikt tego nie chciał, posiłek skończył się szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Nawet jeśli Niall z całych sił starał się go przedłużyć, zjadając jeszcze jeden dodatkowy omlet od Pameli, która już po prostu nie dawała rady (Nialler nawet nie dziwił się dlaczego) i wypijając całą tę okropną herbatę.
- To ja pozmywam naczynia - zgłosiła się rudowłosa i szybko wstała od stołu. Miała już dosyć tej sztucznej życzliwości i udawania, że nic się nie stało.
 Louis wyczuł, że to odpowiedni moment. Wstał demonstracyjnie od stołu i tak, żeby wszyscy na pewno to zauważyli, kiwnął na Horana.
- Przejdziemy się - zarządził szybko szatyn i - założywszy uprzednio buty - otworzył frontowe drzwi.
 Niall po prostu poszedł za nim. W głębi duszy bał się tej rozmowy, ale próbował być dobrej myśli. Cały czas tłumaczył sobie, że Louis na pewno już wszystko sobie poukładał w głowie, że nie ma zamiaru znowu się z nim kłócić. Ale jakiś lęk zawsze pozostanie w jego sercu. NO OGARNIJ SIĘ, HORAN przemawiał w myślach do siebie Tomlinson ma dzisiaj dobry dzień, inaczej przecież nie zrobiłby ci żarcia i nie usiadłby obok ciebie... Ale coś sprawiało, że ogarnąć się tak do końca nie mógł.
 Boo poprowadził go w jakąś boczną uliczkę, gdzie stało niewiele domów i gdzie fanki nawet nie wpadły na pomysł, żeby przyjść. W sumie, uliczka ta sprawiała wrażenie prawie wolnej od cywilizacji. Przez kilka minut nie odzywali się do siebie. Było to celowym zabiegiem Louisa, chciał, żeby Horan najpierw trochę ochłoną. Przecież miał pełne prawo się wściekać. Potem jednak odważył się już odezwać.
- Słuchaj, Niall, nie wziąłem cię tu bez powodu - zaczął najgłupszym stwierdzeniem, jakie w ogóle miało prawo istnieć. Przecież to było tak oczywiste.
- Tak? - Irlandczyk nadal nie potrafił do końca rozgryźć jego intencji, ale chciał, żeby mówił. Niech się wygada, może wreszcie powie coś, co usprawiedliwiłoby jego zachowanie...
 Louis pochylił głowę i głośno przełknął ślinę. To nie był dla niego łatwy temat. Zrobił to pod wpływem silnych emocji, a teraz musiał się ze wszystkiego tłumaczyć. Ale wiedział też, że gdyby tylko chciał, to mógłby nad tym zapanować i nic by się nie stało. Gdyby tylko chciał...
- To... - zaczął, próbując opanować drżenie głosu - To, co się wczoraj wydarzyło... Tak mi wstyd... Nie powinienem. nie wiem, co mi wtedy się stało... jestem idiotą.
 Wątpił, czy to co powiedział ma jakikolwiek sens, ale przynajmniej było szczere. Nie przygotowywał sobie tej mowy, chciał po prostu powiedzieć Niallerowi, dlaczego tak postąpił. Szczerze powiedzieć.
 Horan pochylił na chwilę głowę, musiał się nad tym wszystkim zastanowić. Kiedy Lou był zdenerwowany mówił jeszcze szybciej niż on, więc nie był jeszcze pewien, czy już go przeprosił, czy nie. Ale chyba jednak nie. Nazwał się tylko idiotą. Na wszelki wypadek postanowił się jeszcze przez chwilę nie odzywać. Może Tommo chce mu powiedzieć coś więcej?
 Louis jednak uparcie milczał, nie chciał na siłę przyspieszać sprawy. Żaden z nich tego nie pragnął. Blondyn zerwał z ziemi źdźbło trawy i zaczął się nim nerwowo bawić, po kawałku obskubując je, aż został mu tylko niewielki fragment łodygi. I właśnie, kiedy rzucił tę łodygę na ulicę, Louis się odezwał.
- Wiesz, może opowiem ci o tym, jak w ogóle do tego doszło? - zastanowił się na głos - Może wtedy będzie ci łatwiej... - Nie dokończył, wiedział, że Horan ma pełne prawo do tego, żeby mu w ogóle nie przebaczać tego incydentu. Zachował się jak świnia, więc teraz musiał ponieść konsekwencje.
 Niall powoli pokiwał głową. Tak, powinien pozwolić mu na porządne wygadanie się, ale z drugiej strony wiedział, że dla niego samego słuchanie tego będzie okropnie ciężkie. To wszystko wciąż sprawiało mu ból...
- Powiedz - szepnął, starając się ze wszystkich sił, aby Tommo nie zobaczył łez, czających się w kącikach jego wielkich niebieskich oczu.
 Louis zmrużył oczy, wpatrując się przez chwilę w złotą słoneczną kulę. Po czym po prostu wrócił do opowiadania.
- Teraz już zrozumiałem, że tak naprawdę jej nie kocham - zaczął, nawet nie patrząc swojemu rozmówcy w oczy - Owszem, podoba mi się i to bardzo, ale widać, że to nie jest ta jedyna, bądźmy ze sobą szczerzy... Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że ona zdecydowanie bardziej woli ciebie. Ale ja byłem ślepy i starałem się nie zwracać na to uwagi. Oszukiwałem sam siebie mówiąc, że jest inaczej, że może Pamela wybierze mnie... Raz próbowałem ją nawet pocałować, ale odrzuciła mnie - westchnął ciężko i mówił już dalej - Kiedy zobaczyłem was razem, pomyślałem, że to już koniec, że wszystko stracone. Bo to była prawda. Nie panowałem wtedy nad sobą, byłem niesamowicie wściekły, bo potwierdziły się wszystkie moje obawy. Musiałem się jakoś wyżyć, a ty byłeś pierwszą osobą, która mi się akurat nawinęła. Chociaż teraz wiem, że to był naprawdę głupi sposób.
 Blondyn przytaknął. Nie widział sensu, żeby coś wtrącać, prostować. To była wersja zdarzeń Louisa, więc to chyba naturalne, że nieco różniła się od tej, którą wyznawał dotychczas Nialler.
- To już by chyba było na tyle - powiedział zrezygnowany szatyn - Boże, Niall, jestem idiotą, przepraszam... Wybacz mi, proszę...
 A kiedy to mówił, wzrok miał tak smutny, jakby autentycznie żałował tego, co wczoraj zrobił. A może rzeczywiście tego żałował? Irlandczyk tego nie wiedział, więc postanowił, że tak łatwo nie odpuści.
- Wiem, że jesteś idiotą - powiedział powoli na wstępie, nie utrzymując z nim żadnego kontaktu wzrokowego, chociaż Tommo wpatrywał się w niego z nadzieją. A może właśnie dlatego nie patrzył mu w oczy? Podświadomie nie chciał wyzbyć go tych nędznych resztek nadziei. - I cholernym dupkiem - dodał, powoli stopniując napięcie. Dobrze wiedział, że to było dla Louisa nie do zniesienia, nikt nie lubi czekać na wynik czyjejś decyzji, która w jakimś stopniu zaważy na jego dalszym życiu. - Ale wiesz... Ty jesteś przecież moim dupkiem - Nagle jego twarz rozjaśnił jasny, szczery uśmiech i zakończył szybko - Jasne, że ci wybaczam.
 Louis uśmiechnął się do niego promiennie, chyba żadne słowa nie byłyby w stanie oddać tego, co on wtedy czuł. Podniósł wzrok i spojrzał z wdzięcznością na Nialla. Irlandczyk w dalszym ciągu nie wyglądał najlepiej, ale teraz przynajmniej na jego twarzy gościły pozytywne odczucia. W przypływie ciepłych emocji mocno przytulił kumpla z zespołu.
- Boli cię jeszcze? - spytał, spoglądając na tę nieszczęsną wargę.
 Blondyn pokiwał powoli głową, ale nie wyglądał już na zrozpaczonego.
- Boli, ale w słusznej sprawie - odparł krótko, starając się, aby w jego głosie nie zabrzmiał żaden wyrzut.
- Sorry - mruknął Louis. Czuł się strasznie z tego powodu, ale niestety nic nie mogło cofnąć już czasu, żeby chłopcy mogli naprawić wszystkie krzywdy, które kiedykolwiek sobie wyrządzili.

 Przez całą drogę powrotną milczeli, ale było to przyjemne milczenie. Po prostu cieszyli się, że znowu się przyjaźnią. Dopiero pod samym domem, zanim jeszcze zdążyli wejść do przedpokoju, Nialler zatrzymał Tomlinsona. Chciał jeszcze wyjaśnić jedną sprawę.
- Słuchaj, musisz mi coś jeszcze obiecać - wyjaśnił szybko, nie tracąc czasu na zbędne opisy.
- Tak? - Louis zwrócił twarz w jego stronę. Tego dnia był gotów zrobić dla Nialla dosłownie wszystko.
- Dzisiaj to miał być ostatni raz, rozumiesz? Gotowaniem zajmuje się Pamela! - wyjaśnił.
- Ok, ok - zaśmiał się Boo Bear i jeszcze raz przed wejściem do domu mocno objął swojego kumpla.
 Obaj cieszyli się, że już po wszystkim, że już nie muszą się kłócić, że każdy ma to, czego chciał... Nawet nie mieli pojęcia jak bardzo się mylili i że to dopiero był tak naprawdę początek. Bo gdzieś, tam daleko, istniała grupa ludzi, którzy chcieli zniszczyć całe One Direction...
-----------------------------------------------------------------
 Siemanko!!!
Sorry, że na rozdział musieliście czekać dwa dni dłużej. Zrozumcie, szkoła, pisanie planu pracy zastępu i te sprawy... Ale bloga nie zawieszam, po prostu rozdziały będę dodawała, kiedy będę miała czas. Bardzo dziękuję za te wszystkie komentarze, piszcie dalej. Mówcie, co Wam się podoba, a co nie, chcę pisać lepiej niż teraz :)
 Zapraszam także na:
aska
twittera
facebooka
 Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jesteście wspaniali ;***

9 komentarzy:

  1. nie czytałam od początku, ale to jest świetne ;DD
    jeden z najlepszych, jakie znam o 1D!
    karolalife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiście piszesz C:
    Zapraszam też do sb na nowe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś dodana. Przypominam o podaniu adresu spisu.
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM TO OPOWIADANIE! ;D
    Jest świetne... ;)
    A za tą końcówkę to powinnaś oberwać! xD ;DD
    Kiedy next? Czekam z niecierpliwością :)

    http://whenever-you-kiss-him-im-breaking.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. JA CI POWIEM KILKA RZECZY TAK SZCZERZE, OD SERCA...
    1. Jesteś niesamowita. Z każdym rozdziałem zadziwiasz mnie jeszcze bardziej.
    2. Masz niesamowity talent. Twoje słownictwo, sposób w jaki piszesz, styl. To jest po prostu fenomenalne.
    3. Wszystko w tym opowiadaniu zgrywa się w tak piękną całość, że normalnie Ci zazdroszczę.
    4. Podziwiam Cię za to jak piszesz. Za talent jaki masz.
    5. Cieszę się, że teraz w opowiadaniu 'wszystko' jest w porządku. Dlaczego'wszystko'? Bo u domowników jest ok, ale ostatnie zdanie namieszało mi w głowie...
    6. Tak sobie teraz siedzę i myślę i wymyśliłam, że mój komentarz chyba jest bez sensu. :c
    No cóż. Trudno. Kocham Cię. <33
    Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Chciałam tu napisać jakiś konstruktywny komentarz ,ale nie przebije ludzi z góry. XD JESTEŚ ŚWIETNA ! KOCHAM CIĘ ! ;*****

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Uwielbiam 1D i z chęcią tu wróce!!
    http://storybelel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział pisanie przychodzi ci bardzo łatwo :) Super sie to czyta ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba