środa, 18 września 2013

Rozdział szesnasty

 Louis i Niall razem nacisnęli klamkę od drzwi wejściowych i weszli do domu. Wiedzieli, że chłopcy zechcą jakoś wykorzystać ostatnie wolne dni przed pracą. Drew bowiem nie próżnował i już wymyślał im coraz to lepsze zajęcia. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna chciał, aby ten rok, tak jak i poprzedni, nazwać można było rokiem One Direction.
 Gdyby jednak w tamtym momencie ktoś wszedł do salonu, wcale nie zobaczyłby zapracowanych członków najpopularniejszego boysbandu na świecie, tylko zwyczajnych chłopaków grających z koleżanką w Monopoly.
- Kto wygrywa?! - wrzasnęli już od progu niedawno pogodzeni kumple.
- No jak to kto?! - odkrzyknął brunet, zwany Zaynem, wstając i rozkładając w zabawny sposób ręce. - Oczywiście, że ja!
 Właściciel uroczych dołeczków w policzkach i loków roześmiał się z drwiną i pokręcił z politowaniem głową.
- Ta... - mruknął bez przekonania - Moje nieruchomości są warte o wiele więcej niż twoje - stwierdził.
- Ale ja mam ich dużo więcej - odrzekł Malik, wiedząc, że jeśli chce uniknąć kłótni, powinien dać sobie spokój. Takie nieszkodliwe sprzeczki jednak wcale nie niszczyły przyjaźni pomiędzy chłopcami, wręcz przeciwnie, wzmacniały jeszcze tę więź. Póki nie dochodziło do poważniejszych rękoczynów, można by rzec, że wszystko jest pod kontrolą.
 Nialler wszedł do salonu i po prostu usiadł na poręczy sofy. Tej samej, na której w nocy spał z Pamelą. Znaczy, przytulony do niej, nic więcej.
- Możemy się dołączyć? - zapytał po chwili, mając oczywiście na myśli siebie i Louisa, który przysiadł sobie obok niego, tak że dotykali się lekko ramionami. Żaden z nich jednak tym razem nie odskoczył.
- Jasne - zgodził się natychmiast Liam - Ale mamy tylko jeden pionek...
 Tak, widać było, że Payne jeszcze bał się kłótni. Nie mógł uwierzyć, że Louis tak po prostu przeprosił Nialla. Czyżby wreszcie naprawdę zmądrzał?
- Nie szkodzi - machnął rękę Tommo - Spółka Horan&Tomlinson i tak za chwilę przejmie dowodzenie!
 Blondyn tylko roześmiał się krótko, dobrał pieniądze z banku i ułożył je tak, aby i on i jego kompan dobrze mogli je widzieć.
- Vas happenin' boys? - spytał cicho Zayn, który także nie mógł się nadziwić temu co widział.
- Nic poważnego - westchnął Louis i rzucił kostką...
~ * ~
- Ha ha ha, Zayn!!! - śmiał się do rozpuku Niall, widząc jak Malik oddaje bankowi swoją najdroższą dzielnicę. - Czy ty przypadkiem nie mówiłeś nam, że wygrywasz?
- Cicho bądź, Horan - burknął wyraźnie wściekły brunet. Zdenerwował się, że tym razem to on zbankrutował jako pierwszy. Chłopcy nie mieli swojego mistrza w tej grze, szanse były mniej więcej wyrównane, za każdym razem ktoś inny wygrywał. Ich problem polegał na tym, że za rzadko grali, żeby całkowicie się z tym pogodzić.
- Kończymy grę - zarządził Harry - Liczymy kasę, chociaż i tak z góry wiadomo, że to ja tym razem wygram.
~ * ~
 Po zsumowaniu wyników okazało się jednak, że Styles, choć tak pewny był swojej wygranej, zajął dopiero trzecie miejsce.
- Co? Jak? To niemożliwe! Przecież ja zawsze wygrywam!!! - lamentował, wyglądając przy tym jak rozpieszczony pięciolatek.
- No cóż... - odezwał się bardzo spokojnie Liam - Tym razem wygrał lepszy - dodał o wiele za mocno akcentując słowo "lepszy".
 Hazza jednak tylko wzruszył ramionami i mruknął z przekąsem
- Nie sądzę, żeby chowanie swoich pieniędzy przed innymi graczami było lepsze...
- Nie ma o tym regulaminie - bronił się Payne. Tym razem to on wygrał i nikt nie mógł mu zepsuć tej satysfakcji. - Pogódź się z tym, że wygrałem.
- Zawsze możemy to dopisać - wtrącił się Louis i schylił się, aby wyciągnąć z pudełka zeszyt w różowej okładce z napisem "Nowe zasady gry w Monopoly". - A więc... - zaczął, zdejmując zatyczkę od długopisu - Pięćdziesiąt cztery. Nie można chować pieniędzy...
- Ani kart - wtrącił Niall, lekko go przy tym potrącając. Tommo jednak nie zwrócił mu uwagi. Nie miał serca, wiedział, że to byłoby chamskie.
- Ani kart - dopisał szybko, stawiając na końcu wielką okrągłą kropkę.
 Tylko Liam nie wyglądał na zadowolonego z zapisania tej nowej reguły. A przecież powinien się cieszyć, więcej reguł równa się mniej konfliktów w trakcie gry.
- To może od razu napiszcie "gramy nago",co? - wtrącił zirytowany. Przecież to on wygrał dzisiejsza rundę, nikt nie powinien się do tego wtrącać. Bo dlaczego niby, kiedy wygra na przykład Harry, to nikt nic nie mówi, a kiedy wygra on, Liam, to nagle wszyscy orzekają, że grał nie fair. A on po prostu testował nową technikę. I jak się właśnie okazało, ta technika była bardzo dobra. - Nie będziemy mogli nic schować, bo wszystko będzie widać - dodał jeszcze, żeby chłopcy, broń Boże, nie pomyśleli sobie, że jest zdenerwowany. Nie chciał psuć im przecież dobrej zabawy.
 Ale Harry nie zrozumiał ironii w jego głosie. On naprawdę myślał, że Liam mówi serio. W sumie, to nie byłoby nawet dziwne, bo w ich zeszycie znajdowała się na przykład zasada mówiąca o tym, że w obrębie pięciu metrów od stanowiska gry, nie można wnosić żadnych łyżek. Albo jedna mówiąca o tym, że Louis nie ma prawa brać pieniędzy z banku, bo raz próbował oszukiwać (teraz pieniądze wydają mu inni gracze). On sam ma na przykład zakaz noszenia czapki podczas gry, nawet jeśli jego włosy nie są akurat w zbyt dobrej kondycji. Tak więc, dlatego Harry nie zrozumiał tego, że Liam wcale nie chciał, żeby taka zasada powstała i ucieszył się.
- Wspaniały pomysł!
 Jednak natychmiast pożałował tego, że to zrobił, kiedy zobaczył minę Pameli i przypomniał mu się moment, w którym ustalali wspólnie, że nikt nie będzie jej zmuszał do rozbierania się przy chłopakach. Jednak z pierwszych zasad gry w Monopoly: poza chłopcami mogą grać tylko ich dziewczyny i Josh. Zastanawiali się, czy nie dopisać Justina, ale doszli do wniosku, że z nim i tak się nie nudzą, bo nie jeżdżą razem w trasy. A w Monopoly grają właśnie w trasie, albo w domu, kiedy są sami.
- Mogę wpisać wyniki? - zapytał Zayn, który także był nieco wściekły po tej grze. Ale to tylko dlatego, że nie wygrał, innych powodów nie było.
- Wpisuje je ten, kto wygrał poprzednią rozgrywkę - pouczył go z miną profesora Harry - Czyli... Niall!!!
 Blondyn wyskoczył w triumfie w górę. Tak, przecież każdy z chłopców chciał wpisywać wyniki, dlatego właśnie powstała ta zasada. Chcieli po prostu uniknąć kłótni.
- YEAH! - wrzasnął Irlandczyk i porwał długopis, bazgrząc szybko z tyłu zeszytu.
1. Liam Payne
2. Niall Horan & Louis Tomlinson
3. Harry Styles
4. Pamela Heatway
5. Zayn Malik
~ * ~
 Tak naprawdę, to każdy, chociażby nie wiem jak się przed tym bronił, raz na jakiś czas jest zmuszony do zrobienia większych zakupów. najczęściej jest to czas przed świętami, albo taki, w którym po prostu zaczyna brakować większości podstawowych artykułów.
 Na takie zakupy wybrali się właśnie nasi ukochani chłopcy, znani też bardziej jako One Direction. Mieli naprawdę dużo sprawunków, więc - aby zyskać nieco na czasie - postanowili się rozdzielić.
- Tym razem Niall nie będzie kupował jedzenia - zarządził twardo Zayn - Ja się tym zajmę.
- Nie! - zaprotestował natychmiast Horan - Zgłaszam swój sprzeciw!!! Ja zawsze chodziłem i chcę pójść i tym razem. No co wam szkodzi?
 Liam wzruszył ramionami, najchętniej dałby mu już iść po to jedzenie, skoro aż tak bardzo chciał. Ale Zayn był nieugięty.
- Niall, ty zawsze wynosisz ze sobą połowę sklepu. Nie nadajesz się po prostu do tego - wyjaśnił tonem cierpliwej przedszkolanki. Położył mu nawet dłoń na ramieniu, ale ten ją szybko strącił. Akurat jedzenie w jego mniemaniu było bardzo drażliwą i niezwykle ważną sprawą. Zbyt ważną, żeby ot tak zabraniać mu go kupować.
 Na szczęście na pomoc przyszła Pamela. Dziewczyna wprost nie mogła patrzeć na to, jak jej ukochany się denerwuje i postanowiła go trochę uspokoić. Wiedziała także jednak, że nie powinna podważać zdania Zayna, to nie ona rządziła w domu chłopaków, ona tam tylko mieszkała. I to z ich własnej, dobrej i nieprzymuszonej woli.
 Rudowłosa odgarnęła mu na tyle czule, na ile mogła sobie pozwolić w supermarkecie przy świadkach, kosmyk włosów z policzka i powiedziała cichym, spokojnym tonem.
- Chodź, Niall, zajmiemy się chemią.
 Irlandczyk chwilę się zawahał, ale w końcu się zgodził. Żeby nie było, tylko ze względu na Pamelę...
- Ok, możemy iść - westchnął, chcąc ją przytulić do siebie, ale w porę się jednak powstrzymując. - Czyli Liam i Zayn idą po żarcie, a Harry i Louis po jakieś tam koszulki, które koniecznie chcieli sobie kupić, tak? - spytał dla pewności.
 Liam pokiwał głową i otworzył usta, ale zanim w ogóle zdążył coś powiedzieć, Hazza przerwał mu sztucznie oburzonym tonem
- Tylko nie "jakieś"! - ofuknął go - One są UNIKATOWE!!!
 Niall zrobił minę, jakby nadal nie rozumiał powagi całej tej sytuacji, co w sumie było bardzo prawdopodobne. Dlatego z pomocą przyszedł Lou.
- Tak - przytaknął gorliwie przyjacielowi - Ale nie martwcie się, kupimy i wam - obiecał, mrugając porozumiewawczo do Harry'ego. Loczek z chęcią mu odpowiedział.
- Czyli spotykamy się za godzinę dokładnie w tym miejscu - zdecydowała Nialler, odruchowo spoglądając na zegarek, nie odczytując jednak z niego godziny. Taki dziwaczny nawyk...
- Ok. Tylko się nie spóźnijcie - pożegnał się Zayn i razem z Liamem szybko oddalili się w swoim kierunku.
- To jak, Harry? Idziemy? - zapytał po kilkunastu sekundach Louis.
- Jasne - gorliwie przytaknął Styles - Jeszcze nam wykupią te koszulki.
 Niall i Pamela stali tak przez chwilę, przyglądając się spokojnie przechodniom. Niby razem, ale w gruncie rzeczy osobno. Nie, nie mogli się ujawnić, jeszcze było na to za wcześnie.
- Dużo mamy do kupienia? - spytał blondyn, spoglądając na nią z czułością. Nie, takich spojrzeń nikt nie mógł mu zabronić.
- Tylko kilka rzeczy - odrzekła ruda i wyciągnęła z torebki kilkunasto centymetrową kartkę papieru całą zapisaną bardzo, bardzo drobniutkim maczkiem z dwóch stron.
- To jest te "kilka rzeczy"? - zirytował się Irlandczyk, biorąc od niej kartkę i czytając całą listę na głos.
 Po dziesięciu punktach, Pameli w końcu udało się go uciszyć.
- Ok, rozumiem - przyznała - Dużo. Ale potem pójdziemy do... Nando's! - próbowała poprawić mu humor.
 Zadziałało. Chwyt na Nando's zawsze działał. Horan uśmiechnął się szeroko i zawiesił się jej na szyi, cmokając ją w policzek.
- A to za co? - zaśmiała się dziewczyna, nie przejmując się jakoś specjalnie tym, że przecież mieli się na razie ukrywać.
- Bez powodu - odparł, z żalem wypuszczając ją ze swoich objęć.
~ * ~
- Jakiego szamponu używa Harry? - zastanowił się na głos Niall, biegając zagubionym wzrokiem wśród różnorakich opakowań - pamiętam tylko, że był w niebieskiej butelce.
 Pamela jedna wcale nie  wyglądała na zagubioną. Wręcz przeciwnie, od razu wyciągnęła rękę po odpowiedni specyfik i podała go chłopakowi z szerokim uśmiechem na ustach.
- Proszę - powiedziała i - ignorując jego pytające spojrzenie - poszła dalej. Mieli przecież całkiem duże zakupy do zrobienia.
~ * ~
 Po pięćdziesięciu dwóch minutach szalonej gonitwy pomiędzy półkami w poszukiwaniu odpowiednich produktów, wszystko było już spakowane, a Niall stanowczo oświadczył, że jest bardzo głodny i koniecznie musi iść do Nando's, żeby się posilić.
- Ok - pokiwała głową dziewczyna - Wezmę tylko gumki i już lecimy do kasy.
 W głowie blondyna od razu zapaliła się czerwona lampka.
- Gumki? - powtórzył jak echo. Miał nadzieję, że jednak źle zrozumiał o co jej chodzi. Byli razem dopiero kilka dni, nie potrzebowali ich jeszcze. Chyba, że właśnie tak Pamela chciała dać mu do zrozumienia, że chce, aby im były potrzebne.
- No, recepturki - wyjaśniła nieco speszona - Strasznie mnie denerwuje, kiedy płatki rozwalają się po całej szufladzie, trzeba je jakoś związać - dodała, jakby na wyjaśnienie. Boże, jak on mógł o niej tak pomyśleć? Nie chciała jeszcze tego z nim robić, za krótko go znała. Znajomość z Costą, jej poprzednim chłopakiem, trwała dłużej, ale nie doprowadziła do niczego dobrego. Nie to, że nie ufała Niallowi, po prostu nie chciała i tyle.
 Horan uśmiechnął się do niej nieśmiało. To chyba dobrze, że ona także podzielała jego zdanie, chociaż nic jej o tym wcześniej nie mówił. Że świat nie kręci się wokół seksu i nie jest on jedynym dowodem miłości.
- Płacimy i stąd spadamy - zarządził, wykładając pośpiesznie zakupy na taśmę.
 Kasjerka wszystko uważnie policzyła, po czym podała cenę i podniosła na nich swoje żabie, szkliste oczy. Nialler szybko wyjął portfel, chcąc jej zapłacić, a kiedy ona przyjęła od niego banknoty, spytała
- Ty jesteś jednym z tego całego dajreszyn, prawda?
 Irlandczyk nieco zdezorientowany pokiwał głową.
- Moja córka szaleje za wami. Mogę prosić o autograf dla niej?
 Horan szybko podpisał jej kartkę i odwrócił się, żeby jak najszybciej opuścić sklep. Wtedy kobieta przeniosła wzrok na Pamelę.
- Ciebie też skądś kojarzę... - powiedziała do niej niezbyt miłym tonem - Byłaś w gazecie, to o tobie moja córka mi mówiła, chcesz rozbić ten zespół. Masz romans z tym całym Horanem...
 Niall szybko zamrugał oczami i rzucił tylko:
- Gazety kłamią, a Horan to moje nazwisko.
 I wybiegł ze sklepu. Pamela podążyła za nim, zastanawiając się jednocześnie nad miejscem, w które mogłaby go zabrać, aby trochę ochłonął. Pierwsza na myśl przyszła jej łazienka. Był tylko jeden, maleńki problem, przecież ona nie mogła wejść do męskiej, ani na odwrót.
- Nie, już mnie to nie rusza - pokręcił głową blondyn, ale wszystko wskazywało na to, że jednak jest inaczej.
- Daj spokój, są takich tysiące. Wierzą gazetom, bo nie mają swojego rozumu - próbowała go uspokoić dziewczyna.
- Wiem - spróbował się do niej uśmiechnąć, ale jakoś nie bardzo mu to wyszło. - Ale przez nią będę musiał kupić sobie potrójną porcję w Nando's - wyjaśnił zrozpaczony.
- Potrójną? - powtórzyła rudowłosa - Niall, czy ty troszeczkę nie przesadzasz? Chłopak zdecydowanie pokręcił głową.
- Nie. Obiecałem przecież Liamowi, że oddam mu swoją porcję, pamiętasz? - wyjaśnił.
 Pamela roześmiała się serdecznie. Oczywiście, że pamiętała. Ten wypadek w jakimś sensie zmienił jej życie, bo w sumie, gdyby nie on, to Liam nigdy nie pogadałby z Niallerem, który nigdy nie przełamałby bariery.

 Nagle podbiegli do nich Louis i Harry. Obaj trzymali w rękach wielkie reklamówki, byli lekko zarumienieni i spoceni, ale wyglądali na szczęśliwych, a to było najważniejsze.
- Mówię wam, nawet nie macie pojęcia jak trudno jest znaleźć sześc takich samych koszulek, w tym jedną damską - uśmiechnął się Hazza.
- Na szczęście, pamiętałem, jaki Pamela nosi rozmiar - pochwalił się z dumą Boo Bear.
- Jest dziesięć po - powiedział Nialler, spoglądając ukradkiem na zegarek - Ktoś tu się spóźnia - zaśpiewał.
- Liam i Zayn? - wykrzyknął zdziwiony Loczek - Przecież to niemożliwe!
- A jednak - westchnął wyraźnie rozbawiony Tomlinson - Zaraz do nich zadzwonię.

 Ani Liam, ani Zayn jednak nie odbierali telefonu. Pierwsze, drugie, trzecie... ósme.. dziesiąte połączenie, a słuchawce nadal tylko głucha cisza, przerywana raz po raz, tylko miarowym sygnałem oczekiwania...

---------------------------------------------------------------------
 I kolejny rozdział już za nami ;D Obiecałam na fejsie, że wstawię dzisiaj, to wstawiłam, mimo, że miałam koncert, próbę i lekcje do 15. Ok, nie zanudzam już, zapraszam na mojego

5 komentarzy:

  1. Co z Liam'em i Zayn'em ? :o
    Daj mi tu już nexta ,bo normalnie nie wytrzymam ! XD
    http://neverstopdreamingandnevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe xd
    http://readyforanythingg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa czemu Zayn i Liam nie odbierali.
    Świetny rozdział! ;D
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam BELLA♥

    Zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Zawsze Ci to powtarzam, bo każdy Twój rozdział taki jest! Zawsze fenomenalnie piszesz. <33

    Czyżby ostatni akapit nawiązywał do tego? :
    ''Bo gdzieś, tam daleko, istniała grupa ludzi, którzy chcieli zniszczyć całe One Direction...''
    Nie wiem... Może tylko mi się wydaje... Ale jestem strasznie ciekawa co jeszcze wymyśliłaś!
    Kocham. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. komentuje ,bo mi Fredziu kazałaś :) no teraz już mam konto google więc będę z niego komentować :) :) :) Gumki? hahahaah dobre :) Niall talki may zboczek XD pozdrawiam XD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba