piątek, 27 września 2013

Rozdział siedemnasty


 Po dwudziestym nieodebranym połączeniu - zdenerwowany już - Niall, cisnął telefon komórkowy do kieszeni.
- To na nic - mruknął, odwracając się demonstracyjnie, ale tak naprawdę nie wiedząc do końca, co ze sobą począć.
- Trzeba ich poszukać - stwierdził Louis, który także nie wyglądał na spokojnego. W gruncie rzeczy, już wszyscy wiedzieli co jest grane, ale bali się do tego przyznać. One Direction jest za sławne.
 Przeszukanie całej galerii handlowej zajęło im około półtora godziny. W tym czasie zajrzeli dosłownie wszędzie, nawet do działu z łyżkami, do którego Liam przecież nie wszedłby z własnej woli. Popytali też kilkoro ludzi, ale nikt ich nie widział. A już na pewno nie widział jak wychodzili ze sklepu. Czyli teoretycznie byli w środku, a praktycznie... Na litość Boską, przecież nie zapadli się pod ziemię.
- Nie ma ich tutaj - zauważył bardzo "odkrywczo" Harry, opierając się przy tym ramieniem o półkę z konserwami.
- Zdążyliśmy zauważyć - odpowiedział Louis, gromiąc go spojrzeniem. Zbyt dobrze znał chłopaków, żeby łudzić się, że zareagują na tę wieść jak prawdziwi mężczyźni. Wiedział, że będzie musiał ich pocieszać, chociaż sam do końca nie mógł w to uwierzyć. Zdawało mu się, że to może dotyczyć wszystkich, tylko nie ich. Że One Direction jest bezpieczne. Guzik prawda.
 Niall ukradkiem mocno uścisnął dłoń Pameli. A niech o nich mówią, teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Musiał dać jakoś upust emocjom. Bo do niego też już dotarło to, co się stało z chłopakami. Nie chciał jednak mówić tak, jakby to już było pewne, nie chciał zapeszać. Spytał więc jak niedorozwinięte umysłowo dziecko
- A co jeśli ich porwali?
Tak, bardzo inteligentne stwierdzenie, bo przecież nikt by beze mnie na to nie wpadł pomyślał z gorzką ironią i - choć bronił się przed tym z całych swoich sił - do oczu zaczęły mu napływać łzy. I niech nie mówią, że chłopaki nie płaczą.
 Harry westchnął ciężko, a Louis odwrócił głowę w bok. Tak bardzo nie chcieli, żeby Niall to powiedział. Prawda boli.
- Nie możemy dopuszczać do siebie tej myśli - powiedział Loczek, próbując oszukać się, że wszystko jest, będzie dobrze. Ale przecież wiedział, że nie będzie.
 Przez kolejną minutę stali w absolutnym milczeniu. Skoro już Niall zdecydował się powiedzieć tę myśl na głos, to zmuszeni byli uznać ją za prawdziwą. A skoro to było prawdziwe, to... trzeba było jak najszybciej zacząć działać. Tylko jak?
- Idźmy z tym na policję - zaproponował Lou. Najprostsze rozwiązanie bowiem sprawdzają się najlepiej. Nie w tym wypadku.
- Zainteresują się mną - odezwała się Pamela. Po raz pierwszy, odkąd jej chłopak schował telefon do kieszeni. - Nie będą ich szukać, a tylko pytać, dlaczego jeszcze żyję.
- Fakt - zasmucił się Boo Bear, a ruda zwiesiła głowę. Po raz kolejny komplikowała chłopakom życie.
- To co zrobimy? - zapytał niepewnie Hazza - Na własną rękę raczej ich nie znajdziemy - westchnął.
- To może zadzwońmy do Justina? - wychylił się nieśmiało Horan - On na pewno zgodziłby się nam pomóc.
 Louis jednak tylko prychnął lekceważąco i machnął na to ręką.
- Ale co on może zrobić? - zapytał zdenerwowany - Niall, ty byś z każdym problemem leciał od razu do Justina. On ma przecież swoje życie. Może wcale nie chce być twoją niańką?
 Wiedział, że takim gadaniem mógł znacznie pogorszyć sytuację panującą pomiędzy nimi, ale nie mógł nic poradzić na to, że sposób myślenia młodszego członka zespołu po prostu go irytował.
- Chłopaki, nie możemy się teraz kłócić - zainterweniowała Pamela. Miała wrażenie, że jeżeli nie wkroczy do akcji właśnie teraz, to Horan i Tommo znowu się pokłócą i tym razem nie uda się żadnego z nich zmusić do przeprosin. - Ktokolwiek to jest, na pewno chce nas rozdzielić. Z tego mamy wniosek, że musimy trzymać się razem. - pouczyła ich. Chociaż była od nich trochę młodsza, to czasem potrafiła myśleć o wiele bardziej racjonalnie niż oni.
 Blondyn spojrzał na nią smutnym wzrokiem, ale mimo wszystko uśmiechał się blado. On także nie chciał znowu kłócić się z Louisem. Może nawet nie chciał tego bardziej niż sam Tomlinson.
- Popieram - zdecydował, ale w tym samym czasie sięgnął do przedniej kieszeni jeansów po komórkę - Dzwonię do niego - oznajmił i cofnął się nieco na ubocze, żeby lepiej słyszeć.
- Halo, tu Justin Bieber - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Justin, tu Niall... Tak, znowu ja.... Słuchaj, taka głupie sprawa - zaczął, nerwowo się przy tym uśmiechając, czego - rzecz jasna - jego rozmówca nie mógł zobaczyć - Podejrzewamy, że porwali Liama i Zayna - zakończył niemal konspiracyjnym szeptem.
- Jak to "porwali"?! - przeraził się Biebs. W pewnym sensie, nie powinno go to obchodzić, ale było zupełnie inaczej. Już zdążył się zżyć z całym zespołem na tyle, że żaden jego członek nie był mu obojętny.
Niall przygryzł wargę i po chwili zaczął powoli wyjaśniać. Znaczy, tylko jemu wydawało się, że mówi powoli.
- Rozdzieliliśmy się na zakupach i o umówionej godzinie nadal ich nie było - skrócił.
- A szukaliście ich? Dzwoniliście? - dopytywał, coraz bardziej zaniepokojony. Jak widać, jemu też udzielił się nerwowy nastrój Horana. Chwytał się więc na razie najprostszych rozwiązań, mając skrytą nadzieję, że chłopcy po prostu zapomnieli o czymś istotnym i przyjaciele zaraz się znajdą. Ale przecież tylko w bajkach wszystko idzie dokładnie tak, jak po myśli bohaterów.
- Tak - pokiwał nieznacznie głową Nialler - Pytaliśmy sprzedawczynię - dodał - Dzwoniliśmy po dwadzieścia razy do każdego, ale żaden nie odbierał - wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, nie przejmując się wcale tym, czy Bieber go zrozumie, czy też nie.
 Na szczęście zrozumiał i zapytał na tyle spokojnym tonem, na ile pozwalał mu na to jego stan psychiczny
- Wiecie, gdzie mogą być?
 Niall pokręcił głową i przyznał cichutko, pełen niepokoju
- Nie...
 Tak więc, podjął już decyzję, pomoże im, co przecież miałby zrobić? Odetchnął głęboko dwa razy i pouczył kumpla z branży
- Wracajcie do domu, zaraz tam będę.
- Ok, ok - mruknął Nialler i rozłączył się. Nikomu nic nie mówił, nie miał siły tego powtarzać, a tylko podążył w stronę wyjścia, wiedząc, że wszyscy pójdą za nim
- Gdzie idziesz? - spytała Pamela, łapiąc go odruchowo za ramię. W tej chwili nie myślała o tym, że cała galeria na nich patrzy. Blondyn odwrócił powoli głowę i rzekł
- Justin mówił, żebyśmy wracali. Louis? - zwrócił się do najstarszego członka zespołu, chociaż dobrze wiedział, jak on nie lubi tego, że Niall słucha się aż tak Biebera. - Poprowadzisz samochód?
 Jego męska duma została w tym momencie bardzo mile połechtana i Horan dobrze o tym wiedział. Tomlinson bowiem był świetnym kierowcą, nie mógł się równać z Niallerem, który obchodził święto narodowe po każdej przejażdżce, na której nie naraził żadnego życia na niebezpieczeństwo, czyli jak dotąd, tylko dwa razy.
- Nie ma problemu - odpowiedział szatyn z delikatnym uśmiechem na ustach, który natychmiast zniknął, kiedy tylko pomacał się po kieszenie w poszukiwaniu kluczyków do auta. O Boże, przecież to zawsze Liam prowadził samochód, a więc on nosił je przy sobie. A skoro go porwali, to...
- Nie pojedziemy - zgadł smutno Hazza, starając się nawet nie patrzeć przyjacielowi w oczy.
 Louis tylko smętnie pokiwał głową, wydawało mu się, że to wszystko jego wina, chociaż z drugiej strony dobrze wiedział, że wcale tak nie było.
- Nie macie kluczy zapasowych? - zdziwiła się Pamela, spoglądając na nich jak na idiotów. Jasne, że mieli, tylko...
- Zayn je zawsze nosił przy sobie - przyznał nieśmiało - jak na niego - Nialler. Ale cóż, chłopak trochę zmienił się przez te kilka godzin, odkąd dowiedział się o porwaniu. Jakby spokorniał i spoważniał.
- Boże...
- Nie przesadzajmy, do domu wcale nie jest daleko - westchnęła dziewczyna, próbując im jakoś dodać otuchy, chociaż jej także brakowało nadziei. - Klucze do domu mam ja.
~ * ~

 Szli dosyć szybko, ale to nie zmieniało faktu, iż byli piechotą, za nic w świecie nie mogliby przybyć na miejsce spotkania szybciej niż Justin. I tak się właśnie stało. Bieber czekał już na nich. Nie wyglądał jednak na złego, a jedynie na bardzo zdenerwowanego.
- Liam ma klucze do samochodu - wyjaśnił zamiast powitania Louis. Bo kto sobie w tak ważnych chwilach zaprząta głowę jakimiś tam zasadami dobrego wychowania? Nawet jeśli istniały takie osoby, to młody Tomlinson z pewnością do nich nie należał.
- Ok, rozumiem - pokiwał głową Justin - Będzie nieco trudniej, niż myślałem, ale na pewno uda nam się odzyskać chłopaków.
 Chłopcy oraz Pamela powoli pokiwali głowami. W kącikach oczu Niallera ni stąd, ni zowąd pojawiły się łzy.
- Niall - szepnęła rudowłosa, tuląc go do siebie - Nie płacz.
- Tak się o nich boję - przyznał Irlandczyk, próbując opanować łzy, coraz gęściej płynące po policzkach.
- Justin powiedział, że go odzyskamy - wtrącił się Harry i po chwili wszyscy wylądowali w swoich ramionach. To znaczy, wszyscy oprócz Louisa. Chłopak uznał, że nie warto się mazać, trzeba tylko szybko działać. Tak też powiedział na głos.
- Chodźmy już do domu - jęknął - Zanim naprawdę się rozkleicie. Nie widzisz, Niall, że nic nie zrobimy takim staniem i beczeniem? - skrytykował dosyć ostro, a przecież wiedział, że nie powinien. Ale chyba właśnie tego wymagała sytuacja.
 Horan tylko smętnie pokiwał głową i skierował się ku drzwiom wejściowym do ich wspaniałej willi. Willi, którą urządzali wszyscy członkowie zespołu. Pamiętał jeszcze ten spór o kanapę, Liam chciał wziąć nieco mniejszą. To wszystko było takie dobijające.
- Zrobię herbatę - oznajmiła Pamela, kiedy już wszyscy zasiedli przy stole kuchennym. Ach, zasiadali tu przecież codziennie, ale ten raz był zdecydowanie najsmutniejszy w ich życiu.
 Louis już nie mógł wytrzymać tego napięcia. Wszystko w nim po prostu buzowało. Czuł, że za chwilę wybuchnie, a ta chwila tak nieuchronnie się zbliżała. Nie mógł już nad sobą panować, nie potrafił. To było bardzo trudne, prawie niemożliwe. Nie, to już było niemożliwe. Już żałował swojego wybuchu, chociaż on jeszcze tak naprawdę nie nastąpił. Trzy, dwa, jeden...
 Nie mógł opanować drżenia rąk, łzy złości i bezsilności same cisnęły się mu do oczu. Dlaczego Zayn i Liam zniknęli, a oni tak siedzą bezczynnie i czekają na herbatę.
- Dlaczego?!
 Nie zdawał sobie sprawy, że wypowiedział wszystkie swoje pretensje na głos. Nie wypowiedział, wykrzyczał. W kierunku Justina, Nialla i oczywiście Pameli. Harry'ego oszczędził, on mu jeszcze nic nie zrobił. Chociaż może i to też było irytujące. Ale podświadomie wiedział, że Loczek powinien zostać nietknięty. Tylko on tak naprawdę potrafił przywołać go do porządku.
 Tym razem też tak było. Szatyn wstał i groźnie pochylił się nad Tomlinsonem, odgradzając go tym samym od reszty, prawę rękę wyciągnął przed siebie, będąc gotowym w każdej chwili złapać go za kołnierzyk koszulki tak, żeby zabolało.
- Louis, uspokój się - warknął, starając się udawać groźnego. Absurd, przecież on nienawidził bójek. - Przecież Justin bardzo stara się coś wymyślić, a ty mu nie dajesz dojść do słowa. Trochę cierpliwości.
 Usiadł. Tommo więc zrobił to samo. Sam był oszołomiony swoim wybuchem, chociaż wiedział, że prędzej, czy później on powinien nastąpić. Może nawet i lepiej, że to się stało tak szybko.
- Są dwie opcje - zaczął Bieber, tak jakby nic się przed chwilą nie stało. tak jakby tego wybuchu wcale nie było. I za to Louis był mu ogromnie wdzięczny. - Albo ich porwali dla okupu, albo... - nie, to mu nie mogło przejść przez gardło - Albo do innych celów - zakończył, patrząc przez chwilę wszystkim w oczy. Niall już przestał płakać, starał się być dzielny. - Jeśli zechcą od nas pieniędzy, to po prostu się z nami skontaktują, a jeśli nie, to musimy liczyć się z tym, że będzie nam o wiele, wiele trudniej.
 Louis wbił wzrok w stół. Ładny ten stół, starał się myśleć o nim, żeby nie płakać przy wszystkich. To porwanie było dla niego stanowczo za trudne. Piękny, piękny stoliczek...
 Nagle zerwał się z krzesła i - nikomu nic nie tłumacząc - pobiegł przed siebie. Zatrzymał się dopiero w swoim pokoju, gdzie był pewien, że już nikt go nie widzi. Rzucił się wtedy na łóżko i zapłakał...
~ * ~
 Harry nawet nie marnował czasu na pukanie. Po pierwsze, dlatego, iż wiedział, że i tak Louis nic mu nie odpowie, a po drugie, to dlatego, że kto jak kto, ale on zawsze był mile widziany w pokoju Tomlinsona. Nawet w takich sytuacjach.
- Louiś? - spytał cichutko, siadając delikatnie na brzegu jego łóżka - Louiś, powiesz mi, co się stało?
 Szatyn nawet na niego nie spojrzał, nie miał na to siły. W tej chwili mógł tylko leżeć i płakać. Hazza powoli zaczął głaskać go po włosach, wiedział, że to zawsze pomagało mu się otworzyć i trochę zrelaksować.
- No już, nie płacz - pocieszał go, tam razem autentycznie mu współczując. Bo ostatnim razem Louis niejako wymógł na nim to uczucie. Ale dzisiaj było ono w stu procentach szczere.
 Tommo cicho jęknął i wyszeptał w poduszkę.
- Bardzo się o nich martwię. Ja... ja przeczuwam. Nie, ja wiem, co oni im tam robią. Boże, to właśnie jest to najgorsze... - mówił, przerywając raz po raz pojedynczymi chlipnięciami.
- Louis? - przeraził się Harry - Czy oni...?
 Nie mógł wymówić tego na głos. Nie.
 Szatyn jednak pokręcił głową.
- Oczywiście, że nie - załkał - Jest o wiele gorzej, ja to wiem. Ale nie mówmy nic Niallowi, nie możemy. On jeszcze nie jest na to gotowy, załamie się, nie będzie chciał wychodzić, on... Nie, Niall po prostu nie może się dowiedzieć - zdecydował.
 Hazza nie wiedział do końca o co mu chodzi, ale postanowił mu całkowicie zaufać, bo akurat co do Nialla miał rację. Chłopak powinien wiedzieć jak najmniej. Na razie. Na wszystko przyjdzie kiedyś czas. Na uwolnienie chłopców też, ale teraz on musiał czuwać. W milczeniu czekał, aż Louis pogrąży się w sen...
------------------------------------------------------------
 Kolejny rozdział mam za sobą ;) Tu się jednak na chwilę zatrzymam i powiem, że chciałabym bardzo podziękować moim czytelnikom, a szczególnie tym o nickach: Lora Laura, Lee Youm, Muzykoholiczka i mojej Larze. Oraz wszystkim, którzy czytają, a nie komentują, dajcie czasem o sobie znać!
 A teraz tradycyjnie, mój:

10 komentarzy:

  1. Ojej nieźle.
    Jestem strasznie ciekawa co się dzieje z Zaynem i Liamem.
    Louis strasznie to przeżywa, i szkoda, że nie może się pogodzić z faktem, że Biebs im pomaga, No ale w takiej sytuacji każda pomoc się liczy. Niall też to przeżywa.
    Chyba zresztą jak każdy, martwi się o chłopaków.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Ten jest świetny i geniallnie napisany ;)
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham twoje opowiadanie czekam na następny rozdział
    paula :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląd bloga mi się podoba. Ale kolumna, która jest z lewej strony, jest mało widoczna. Wręcz można ją przegapić. Nie dałoby się jej przestawić na prawo? Blog zyskałby na wyglądzie :)

    Pozdrawiam!
    http://drogowskaz-duszy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej wygląda to jeszcze gorzej, bo tekst główny nachodzi na obrazek. Zmieniłam szablon, juz wiele osób mówiło mi, że coś jest nie tak z tym bokiem.

      Usuń
  4. bzdyki wygląd freedziu :) notka super ,bo dużo Lou xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział *__*
    Już nie mogę doczekać się co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh... Byłam na telefonie. Już miałam dodać komentarz, a komórka mi się rozładowała. -,-
    Jestem na siebie wściekła, bo tamten komentarz 'miał nogi i ręce', był na prawdę długi i w miarę zrozumiały... Spróbuję coś z tego napisać od nowa. :)
    No to tak...
    Na początku przepraszam, że tak długo nic nie czytałam, ale niestety mam teraz tyle obowiązków, że nie ze wszystkim nadążam. Zdecydowanie za dużo wzięłam sobie na głowę... No nie ważne.
    Następną rzeczą jest to, że dziękuję, że o mnie wspomniałaś. :)
    Nie masz za co mi dziękować, naprawdę. Czytam Twoje opowiadanie, bo ma to sens, jest ciekawe, wciągające. Twój styl jest jedyny w swoim rodzaju, jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś tak dobrze pisał. Jesteś świetna w tym co robisz i dziękuję Ci za to, że piszesz. Czytając Twoje opowiadanie uświadamiam sobie, że moje słownictwo jest ubogie i nudne.
    Za to Ty piszesz wspaniale, i proszę Cię- NIGDY O TYM NIE ZAPOMINAJ! <3
    Jesteś na prawdę utalentowana. ;*
    Następnie...
    Eh... Powiem< napiszę > tylko tyle, że końcówka rozdziału jest dla mnie trochę niezrozumiała... Ale to może dlatego, że tak miało być? Albo, że po prostu jestem głupia. ;D
    Ogólnie cały rozdział jest świetny! :)
    Mam nadzieję, że komentarz jest chociaż trochę logiczny. :)

    Teraz standardowo napisałabym, że czekam na następny rozdział, ale, że następny już na mnie czeka, to napisze tylko, że lecę do next'a! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba