poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział dwudziesty "Wstyd"

 Pierwszą rzeczą, którą zrobili od razu po wejściu do domu, było wzięcie gorącego prysznica. Każdy z nich (i Liam, i Zayn) spędził w kabinie dużo czasu, jakby chciał zmyć z siebie cały brud poprzednich dni. Oczywiście fizycznie, bo psychicznie po prostu nie dało się tego zrobić. To byłoby zdecydowanie zbyt proste.
 Pamela, swoim zwyczajem już, udała się do kuchni, aby przygotować chłopcom coś do jedzenia. Wiedziała, że na pewno są głodni i bardzo zmęczeni, więc postanowiła o nic ich nie wypytywać, tylko nakarmić, napoić ciepłą herbatą i pozwolić im iść do swoich pokoi. Coś jej mówiło, że prześpią wiele, wiele godzin.
- Pomóc ci? - spytał Nialler, siadając obok niej na krześle przy stoliku.
 Rudowłosa po prostu kiwnęła głowa i bez słowa podała mu nóż i masło do smarowania bułek. Blondyn zabrał się do pracy i już po chwili wszystko było gotowe.
 Zayn i Liam sami zeszli na posiłek. Nie, wcale tak nie pragnęli kontaktów z ludźmi, prawdę mówiąc, to mieli już ich dosyć. Nie chłopców i Pameli, ale po prostu ludzi. Obaj byli niesamowicie głodni, bo przecież w trakcie tego porwania dostali tylko talerz zupy. Właśnie, zupy. Zupy, do której zjedzenia potrzebna była łyżka. Ktoś powie okay, byli głodni, nie powinni narzekać, tylko jeść ale w tym właśnie był problem, bo Liam bał się łyżek i to jedzenie było dla niego naprawdę traumatycznym przeżyciem. Znaczy, nie ta traumatycznym jak bliskość tamtego faceta, Victora.
- Dzięki, że nas uratowaliście - powiedział Zayn, pomiędzy kęsem kanapki, a łykiem herbaty. Jemu humor wrócił dosyć szybko. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. - Justin, ciągle się dla nas poświęcasz.
- Dziękuj za to Niallowi - poprosił skromnie Biebs - To on mnie o tym, wszystkim powiadomił - wyjaśnił, nie chcąc, aby wszystkie zasługi były przypisywane tylko i wyłącznie jemu. Przecież dobrze wiedział, że każdy się starał.
 Louis poczuł, że się czerwieni. Niby Zayn o tym nie wiedział, ale było mu styd, że jako jedyny tak uparcie odmawiał pomocy Justina. Bez niego do niczego by nie doszli. Będzie musiał kiedyś mu za to podziękować.
- Najważniejsze, że udało nam się was uratować - odparł z uśmiechem Nialler. Przecież to nie ważne kto i w jaki sposób to zrobił, ale ważne, że każdy z nich chciał tego samego, połączyły ich wspólne ideały.
 Wszyscy - za wyjątkiem Liama - ochoczo mu przytaknęli. Chłopak w ogóle zachowywał się inaczej niż zwykle. Znaczy... wiadomo, że inaczej, przecież był gwałcony przez mężczyznę, ale wcale nie przypominał już dawnego Liama. To nie był ten sam człowiek. Szybko dokończył kolację i pobiegł do swojego pokoju. Chciał być sam. Samotność może i nie leczy, ale z pewnością łagodzi ból. Przynajmniej częściowo.
 To było dla niego traumatyczne przeżycie, szczerze wątpił, czy kiedykolwiek będzie w stanie po tym wszystkim się pozbierać, wrócić do normalnego życia. Bo niby jak? Nie spodziewał się tego. Nawet w najgorszych koszmarach nie nawiedzały go podobne wizje. Każdy, tylko nie on. O mój Boże... Tylko tyle przychodziło mu na myśl. Wcale nie chciał tego rozpamiętywać, analizować w myślach. Zawsze żył tu i teraz, to nie było w jego stylu. Ale równocześnie wiedział, że takiej rzeczy po prostu nie da się ominąć, wymazać z pamięci, udawać, że po prostu nie istnieje...
  W tej chwili po prostu chciał nie istnieć. Tak, to byłoby dobre rozwiązanie. Umrzeć, albo po prostu nigdy się nie urodzić. Wtedy problem byłby z głowy. Nikt nie musiałby go ratować. Usiadł pod ścianą, bo jakoś nie miał ochoty na łóżku. Łóżko kojarzyło mu się z wygodą, nie chciał tego dla siebie. Już nie miał do siebie szacunku. Chociaż wiedział, że to nie była jego wina, to podświadomie traktował siebie jak męską dziwkę. I to jeszcze homoseksualną dziwkę. Nie to, żeby miał coś do homoseksualistów, ale sam po prostu nim nie był i myśl, że mógłby robić to z mężczyzną była po prostu odrażająca. Nie, on już to robił z mężczyzną. Podciągnął nieco zbyt gwałtownie kolana pod brodę i siedział, wpatrując się po prostu tępo w przeciwległą ścianę.
 Nagle usłyszał cichuteńkie pukanie do drzwi. A może po prostu chciał je usłyszeć? Nie, tam na pewno nikogo nie było, był już przewrażliwiony. Przecież wszyscy wiedzą, co się wtedy wydarzyło, na pewno nie chcą z nim rozmawiać. Nie po czymś takim.
- Liam - szepnęła osoba po drugiej stronie drzwi. Czyli jednak nic mu się nie uroiło. Dobrze rozpoznawał ten głos. - To ja, Pamela.
 Nie miał zamiaru jej odpowiadać. Nie chciał. Może nawet nie tyle nie chciał, co po prostu nie miał na to siły.
- Liam? - spytała dziewczyna po raz kolejny.
 Tym razem wysilił się już na odpowiedź. Był jej przy tym wdzięczny, że nadal tam stała, że czekała na jego pozwolenie.
- Wejdź - szepnął jeszcze ciszej, niż robiła to ona, ale był pewien, że usłyszy.
 Usłyszała i nie czekała na potwierdzenie. Za to - jak sobie później uświadomił - też był jej niezmiernie wdzięczny. Nie był bowiem pewien, czy byłby w stanie jeszcze potem wydobyć z siebie głos po raz drugi. Dziewczyna od razu znalazła wzrokiem zrozpaczonego Payne'a i zdecydowała się usiąść obok. Wzięła delikatnie jego dłoń w swoją i popatrzyła mu w oczy, na które już od jakiegoś czasu cisnęły się łzy, dopiero teraz jednak zdał sobie sprawę z tego, że są.
- Ulżyj sobie - poradziła słodkim niczym wata cukrowa głosem. A może on tylko taki mu się wydawał? W końcu nikt do niego nie mówił spokojnym tonem przez kilka dni.
 Chłopak pokiwał powoli głową, jakby w myślach rozważając tę propozycję. Nie, nie rozpłacze się przy niej, to niemęskie. Ale... czy sam przypadkiem nie stwierdził wcześniej, że nie jest już mężczyzną? Nie ważne. Łzy same płynęły z jego oczu.
 kŚwiat łez jest taki tajemniczy... Przypomniał sobie zdanie z pewnej książki, którą czytał w dzieciństwie. Tak dobrze je pamiętał. Pamiętał, że kiedy po raz pierwszy je zobaczył, nie rozumiał o co chodziło autorowi. Dlaczego chłopiec zwany Małym Księciem, zakochał się w Róży? Przecież kwiaty tak naprawdę nie mówią.
 Myślał tak o tym i płakał. Trwało to może kilka, a może kilkanaście minut. Miejscami aż zanosił się od szlochu, ale nie mógł przestać. Był już tym zmęczony, nie potrafił złapać oddechu, było mu wstyd. Wstyd, że dziewczyna widziała go w takim stanie. Wstyd, że musiał to zrobić. Wstyd, że jeszcze żyje.
- Liam, spokojnie. Już wszystko dobrze - starała się go pocieszyć Pamela, głaszcząc chłopaka czule po włosach - Jesteś w domu, z nami. Nie pozwolimy cię skrzywdzić - przekonywała.
  Ale on przecież o tym wiedział. Czasem powtarzanie oczywistych rzeczy jest jednak niezbędne. Daje poczucie bezpieczeństwa. Bo w końcu to normalne, że przyjaciele nie zostawią go w potrzebie, że zawsze może na nich liczyć. A jednak, kiedy dziewczyna mu o tym przypomniała, zrobiło mu się lepiej, jakby leżej na sercu. Przez dłuższą chwilę trwał w milczeniu, ale potem doszedł do wniosku, że przydałyby się jednak jakieś wyjaśnienia. W końcu formalnie nikt jeszcze nie wiedział, co tam się z nimi działo.
- Dziękuje - szepnął, chowając z powrotem głowę w jej ramionach. Po prostu czuł się tak bezpiecznie. - On... On był przerażający - wyznał, próbując stłumić w sobie odgłosy szlochu.
 Rudowłosa dobrze wiedziała, że nie należy go o nic wypytywać. I nie robiła tego, chociaż pokusa była bardzo silna. Po prostu lubiła wiedzieć o niektórych sprawach. Tacy są wszyscy ludzie. Tragedie sprzedają się najlepiej. Pamela domyślała się o co chodzi, nie była zupełnie nieświadoma. I nie dziwiła się temu, że Payne nie miał ochoty o tym mówić.
- Kazał mi robić różne rzeczy - westchnął z płaczem, czuł, że jeśli wyrzuci z siebie chociaż część tej okrutnej prawdy, to będzie mu lżej. Część, bo nie wszystko przecież da się wyrazić słowami. na przykład jego cierpienia się nie dało. - I musiałem jeść łyżką, chociaż to wcale nie było najgorsze - poskarżył się.
- Wiem - szepnęła dziewczyna, bo przecież doskonale o tym wiedziała. Wiedziała do czego on jest w stanie się posunąć... Nie, nie chciała go teraz wspominać, nie w tym momencie. Przecież to on był wszystkiemu winien, a nie ci porywacze. To tylko marionetki. Ale co ona mogła teraz zrobić? Przecież się nie przyzna do wszystkiego. Wtedy albo chłopcy zechcieliby usunąć ją ze swojego życia, albo oni by ją zabili. A najprawdopodobniej i jedno i drugie...
- Czuję się... - zaczął Liam, cały czas mocząc jej łzami koszulkę - Po tym wszystkim czuję się... - spróbował jeszcze raz. Nie, nie przychodziło mu to łatwo. W sumie, nic dziwnego. - Jakby ktoś stłamsił moją osobowość. Jakbym już nie był Liamem, tym chłopakiem...
- Nie, Liam - niemalże od razu mu zaprzeczyła. Nie powinien w ogóle mówić tego na głos. To było zbyt oczywiste. Ale rozumiała go, przecież była świadoma... - nadal jesteś tym, kim zawsze byłeś. On nic nie zmienił. Zobaczysz, znajdziesz kobietę, która cię pokocha bez względu na wszystko. Ja to po prostu wiem - zapewniła.
- Ale...? - Payne nadal miał poważne wątpliwości, czy wyraził się wystarczająco jasno. Został zgwałcony przez mężczyznę. Nie miał prawa żyć. Żyć. Nie myślał nawet o miłości, powinien zostać wygnany, stracony. Na co komu człowiek zupełnie wyzbyty z szacunku do samego siebie? Na co komu chłopak zgwałcony przez osobę tej samej płci? Wtedy wydawało mu się, że to straszliwe piętno już zawsze będzie decydowało o tym jakim jest człowiekiem. Że przypadkowi przechodnie to widzą, że o tym po prostu wiedzą.
- Danielle jeszcze o niczym nie świadczy. Po prostu się wam nie układało - przytuliła go jeszcze mocniej. - Zobacz, ja też mam za sobą nieudany okres w życiu, a przecież nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. Poznałam ciebie, Justina, Nialla... - zaczęła wyliczać, czując, że Liam jest już trochę spokojniejszy.
- Dziękuję - wyszeptał, całując ją we włosy - Jesteś świetną pocieszycielką. - Po tych słowach ją przytulił. Mocno, bo była wspaniałą przyjaciółką, najlepszą, jaką do tej pory miał. I jak na razie była także najbliższą mu dziewczyną.
 Dokładnie w tym samym momencie, drzwi prowadzące do pokoju Liama zostały lekko uchylone przez niewysokiego Irlandczyka. Chłopak nie pytał o nic, po prostu wśliznął się do środka. Nie był nawet zły, że dziewczyna, o którą przecież tak długo i boleśnie walczył, przytula, głaszcze i szepcze coś na ucho jego przyjacielowi. Prawdę mówiąc, wcale tego nie zauważył, a przynajmniej starał się nie zauważyć. Przecież w takiej sytuacji nic się nie liczyło. Nic, poza Liamem i Zaynem. Niall podszedł bliżej, ostrożnie, żeby nic nie zauważyli. Wtedy zobaczył, że Payne nadal płacze, więc po prostu go przytulił. Myślał, że już mu przeszło po tamtym wybuchu, ale widocznie jednak nie...
- Liam - westchnął - Wszyscy cię wspieramy. Wiemy, że to nie jest twoja wina - przypomniał. Ale on przecież wiedział, że wiedzieli. Nic mu ta wiedza nie dała. - Jesteś bardzo dzielny, ale staraj się być dzielniejszy jeszcze bardziej. Wiesz, nie sztuką jest się załamać, ale trzeba potem powrócić do normalnego życia. Wierzę, że ci się to wkrótce uda. Niebawem będziemy mogli wrócić do pracy. Drew pytał, co dalej? Musimy zaplanować trasę koncertową, przydałoby się wreszcie odwiedzić Polskę, dziewczyny tak nas o to prosiły. No wiesz, cztery lata... - przypomniał mu. Ale przecież to nie była ich wina, to stary menadżer na to im nie pozwalał. Biedny, był tak tępy w szkole, że nadal uważał, że Rzeczpospolita jest krajem komunistycznym. Zawsze wspominał też coś o zaborach. I nie było zmiłuj... - One cię nadal kochają, Liuś. I nigdy nie przestaną.
 Chłopak tylko pokiwał powoli głową. Dlaczego to Niall musiał zawsze dochodzić do takich wniosków? Miał świętą rację, to fakt, ale zarazem zawstydził go trochę, chociaż i może podniósł na duchu. Nie może zawieść fanek. Nie po to czekały te cztery lata, żeby te kilka dni wszystko zepsuły. To nie ich wina. One tylko chciałyby go zobaczyć. Poza tym, może nie będą czekać na niego aż w Polsce? Nie, tam na pewno będzie za dużo ludzi. A więc on już zdecydował, w najbliższym czasie odwiedzą Polskę.
- Niall, Pamela - wyszeptał, przybliżając ich przy tym do siebie - Pojedziemy do tego kraju. Sprawimy Polkom trochę przyjemności - uśmiechnął się. Wiedział, że takim gestem, a nie słowami, lepiej będzie im podziękować za całe poświęcenie. Za to, że go stamtąd zabrali. Powinien się cieszyć, a nie jeszcze ich dodatkowo zadręczać.
 Dopiero w tym momencie zaczął analizować w myślach to odbicie. Niall musiał wyglądać bardzo zabawnie, kiedy tak wbiegł do środka w tej swojej różowej bluzie i krzyczał k"Dawajcie Liama i Zayna!". Tak, mały, słodki Niallerek poświęcił się i to specjalnie dla niego i Zayna.
- Bardzo wam dziękuję - westchnął, bo wiedział, że bez tego słowa żadne podziękowania nie są ważne. Musi paść ten wyraz na "dzi". Bez względu na wszystko. Inaczej podziękowania całkowicie tracą swoją moc.
 Po chwili z całej siły przyciągnął ich do siebie. Odbyło się to, rzecz jasna, całkiem niespodziewanie, a Liam - bądź, co bądź - miał troszeczkę siły.
- Ej, nie tak gwałtownie! - zaśmiał się serdecznie Niall, ale tak naprawdę właśnie chciał, żeby tak było. Pamela mu zawtórowała. W tej chwili na chwilę zapomniała o swoich problemach.
 I bajka powinna się zakończyć słowami ki żyli długo i szczęśliwie, ale przecież wcale tak nie było. Niby chłopcy byli już w domu, niby mogli planować trasę koncertową. Nawet to, co miało za chwilę nastąpić, z pozoru wyglądało na szczęśliwe wydarzenie. Ale przecież ci porywacze jeszcze żyli, wiadomo było, że tak szybko nie odpuszczą, to by było zbyt proste. Świat zawsze był skomplikowany. Jedyna w tym gronie dziewczyna wiedziała to aż za dobrze. Bo ona - jako jedyna zresztą - dobrze znała ten chory scenariusz. To ona wiedziała, jak to się wszystko powinno skończyć. Powinno, bo aktorzy nie zawsze zachowywali się jak powinni. Na przykład ona, odtwórczyni niezwykle znaczącej roli. Nie, nie powinna zakochiwać się w Niallu. W ogóle, nie powinna spotkać chłopców. Najlepiej by było, gdyby umarła podczas tego upadku. Najlepiej dla niej i dla całego zespołu.
 Wtedy Harry zaczął piszczeć...
-----------------------------------------------------------------------------
 Po dwóch tygodniach wreszcie dodałam rozdział! Ale muszę się usprawiedliwić, żeby nie było, że Was nie kocham, czy co, kocham, kocham... Byłam w zeszły weekend na biwaku, dostałam brązowy sznur! Yeah! Teraz chodzę sobie do szkoły, a moja najmłodsza siostra ma ospę, więc się modlę, żeby się nie zarazić, bo za miesiąc potańcówka, a z powikłaniami licząc... Właśnie, potańcówka! Słuchajcie, bo jest problem... Temat to Hollywood i trzeba się przebrać za jakąś postać z filmu, ale ja nie wiem za którą! ;( Poradzicie mi coś?
 Jest jeszcze jedna sprawa - komentarze. Czy ktoś w ogóle czyta tego bloga? Bo niby wejścia są, ale komciów brak... To trochę demotywujące, tym bardziej, że można komentować też z anonima, więc problemów większych raczej nie ma. Czyli, jeśli przeczytałaś/ przeczytałeś notkę albo chociaż przeleciałaś/łeś po niej wzrokiem, to skomentuj proszę. Nawet jednym słowem. Chcę wiedzieć, że ktoś to w ogóle czyta....
 I tak na koniec już, zapraszam na

7 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest SUUUUUUUUPER!!!!!!!!!!!!!!!
    czekam na next
    Lofffki :* <3
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. meeee, meee, meeee, meeee..... super notka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KaBaczek. Jak będziesz tak wredna, to wyjawię skąd potasik jest!

      Usuń
  3. Nie komentowałam... Wybacz. Nie miałam czasu. Mam teraz tyle obowiązków, że nie mam czasu porządnie złapać oddechu. Czytam opowiadania na telefonie kiedy jestem w autobusie, albo w jakimś sklepie, lub w szkole... Nie ważne.
    Ostatnie dwa rozdziały są po prostu fenomenalne! Kompletnie nie wiem co napisać, bo mnie rozwaliłaś! Każdym nowym rozdziałem udowadniasz mi, i innym czytelniczkom, to, że masz wielki talent! Co jest oczywiste... ale za każdym razem nie potrafię zrozumieć jak można tak dobrze, pieknie pisać...?
    No cóż...
    Pewnie cos ominęłam...
    Kocham. <3
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Owww szkoda mi Liama i Zayn.
    Naprawdę wiele przeszli i teraz ciężko im się z tym uporać.:(
    Dobrze, że mają wsparcie u pozostałych,
    I fajnie, że w końcu odwiedzą Polskę
    (szkoda, że tylko w opowiadaniu ;( )
    Świetny rozdział ;p
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja opowiadania dzieje się za rok na jesieni, więc jest jeszcze nadzieja ;D

      Usuń
  5. Hej
    do konkursu zgłosiłaś ten blog :)
    Niestety nie lubię opowiadań.
    nie są złe, ale po prostu nie lubię czytać.
    Po za tym zajęło by mi masę czasu przeczytanie dziesięciu rozdziałów i skomentowanie ich xd
    A więc skomentuję i zaobserwuję twój inny blog.
    Ten o Harcerkach :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba