czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział dwudziesty czwarty "I wszystko wraca do normy"

 Odebrał, oczywiście, że to zrobił. Ale najpierw zerknął na wyświetlacz. Równe czarne literki układały się w tak dobrze mu znane i nienawidzone w dzieciństwie imię i nazwisko Greg Horan. W dzieciństwie, potem sytuacja pomiędzy braćmi poprawiła się, ażeby być już taka, jaka jest teraz. Teraz byli prawie przyjaciółmi.
- Siemka - powitał się z bratem. Starał się, aby jego głos nie brzmiał zbyt dziwnie, jakby kilkanaście minut temu wcale nie wywołał żadnego skandalu. Coś mu mówiło, że brat raczej nie będzie pochwalał tego rodzaju poczynań.
- Cześć, Niall - odparł starszy.
- Nie jesteś w pracy? - zdziwił się blondyn. Odkąd pamiętał, Greg zawsze pracował o tej porze.
- Nie - przyznał - Widziałem w telewizji reklamę z wami i postanowiłem zostać, aby obejrzeć program na żywo. Wiesz, że nie lubię dowiadywać się różnych rzeczy o tobie od innych ludzi... Miało być ciekawie i... było - zachichotał, ale Niall wcale nie uznał tego za zabawne. - Ładnie wyglądałeś - dodał jeszcze - A szczególnie podobała mi się twoja koszula - zaśmiał się. Czyli był w dobrym nastroju. To wspaniale, przynajmniej on nie będzie robił mu wyrzutów.
- Aż tak źle? - zapytał z naiwnością. Oczywiście, że oczekiwał komplementów. Tak, sam musiał przyznać, że czasem był próżny i wprost uwielbiał słuchać pochlebnych komentarzy na swój temat. Ale kto tak nie miał?
- Nie - zaprzeczył od razu Greg. Czyli nie był za niego zły. - Właśnie o to chodzi, że nadzwyczaj dobrze - pochwalił - Ale sam z siebie byś jej nie założył, prawda?
- Może - uśmiechnął się Nialler, był już pewien, że Greg dzwonił do niego właśnie po to, aby pogadać o tym programie.
- Pamela? - zgadł ze śmiechem. Przynajmniej o tyle dobrze, że nie miał nic do jego dziewczyny. Ale w sumie co miałby mieć? Nie znał jej i nie wiedział jaka jest. Musiał po prostu zaufać bratu, że ona jest właśnie tą, z którą chciał być.
- Tak...
- Kurczę - zaśmiał się, próbując jednak aby ton jego głosu brzmiał chociaż trochę jakby był zły. Jak za dawnych, dobrych czasów. - Nie widzimy się raptem trzy miesiące, a tu się okazuje, że zakładasz moją koszulę, robisz raban w telewizji i jeszcze masz dziewczynę, o której nawet słowem mi nie wspomniałeś! Co to ma być, aby dowiadywać się tak ważnych rzeczy o własnym rodzonym braciszku z telewizji?!
- Tak jakoś wyszło - wydukał. Zrobiło mu się trochę wstyd, tym bardziej, że Greg miał rację. Powinien był mu powiedzieć, zanim podzieli się tą wiadomością publicznie. Ale z drugiej strony... To był impuls, wcale nie chciał, żeby to tak się potoczyło, zamierzał ujawnić się później, a o Pameli powiedzieć rodzinie dopiero w okolicach Bożego Narodzenia. No może Gregowi nieco wcześniej... A wyszło jak zawsze, czyli wszystko zepsuł. - A może byś do nas przyjechał, co? - zaproponował, kiedy od razu ten pomysł przyszedł mu do głowy. Przynajmniej tak mógł mu zrekompensować to haniebne zaniedbanie.
- Spoko, już się pakuję - zgodził się, ale po chwili dodał - Nie, nie będę jechał w ciemno. Wyślij mi jakieś ładne jej zdjęcie. Wiesz, na którym widać oczy, twarz i takie tam różne... - poprosił. Nie, wcale nie miał złych intencji, ale młodszy po prostu nie chciał mu zdradzać wszystkiego naraz. A może po prostu czegoś się bał? Sam nie był w stanie tego jednoznacznie określić.
- Nie mam takich, które oddałyby w pełni jej urodę - stwierdził, a kątem oka zauważył, że Louis szturcha Zayna w ramię i razem z czegoś chichoczą. Pamela natomiast się zarumieniła. Przecież wiedziała, że to o niej bracia prowadzą rozmowę. - Słuchaj, pogadałbym jeszcze z tobą, ale już menadżer mnie woła. No wiesz, musi mnie opieprzyć za to, co zrobiłem - skłamał i szybko się rozłączył, chowając komórkę do lewej kieszeni spodni.
- Ej, nie wołałem cię - oburzył się natychmiast Drew.
- Wiem - pokiwał głową Irlandczyk - Ale musiałem go jakoś spławić -próbował się wytłumaczyć.
- Ok, ok. Tylko dlaczego zrobiłeś ze mnie tego złego? - roześmiał się mężczyzna. Tak, on lubił swoją pracę, chociaż może i nie był w niej rewelacyjny. Czemuż się dziwić, to było jego pierwsze zlecenie tego typu. - W ramach rekompensaty, zatweetuj, że za dwa tygodnie wydajecie nowy teledysk - wydał polecenie. Niallera wmurowało. Jak to? Zrobił taką aferę, a teraz ma jak gdyby nigdy nic zapowiadać nową piosenkę?
- Coś ci się pomieszało - pokręcił z niedowierzaniem głową Harry. Jemu też nie spodobał się ten pomysł.
- Rób jak ci każe - stwierdził jednak Louis. Ten z kolei od razu zrozumiał intencje menadżera. - Po pierwsze, teraz mamy rozgłos, będzie więcej wyświetleń - wytłumaczył spokojnie. - A po drugie, fanki będą tak podekscytowane piosenką, że afera nieco przycichnie i nie będziesz musiał nic drugi raz potwierdzać - uśmiechnął się wyraźnie zadowolony ze swoich wniosków.
- Jestem z ciebie dumny, synu - Drew udał, że ociera łzę wzruszenia. Nie dało się ukryć, że z całego zespołu najbardziej lubił właśnie najstarszego z jego członków. Na początku jednak największą sympatią darzył Niallera, w końcu to dzięki jemu miał tę pracę. Z czasem jednak zdążył zauważyć, że Irlandczyk często po prostu "wyłącza myślenie", jak na przykład zdarzyło się to dzisiaj na wizji.
~ * ~
- Aff, znowu nam nie wyszło - przeraźliwie zaniedbany mężczyzna o długich czarnych włosach siedział przy starym drewnianym stole i raz po raz stukał nerwowo placami o zniszczony blat.
- Mnie w to nawet nie mieszaj - odparł inny człowiek - Dobrze wykonałem swoją robotę - Tak, on akurat nie miał sobie nic do zarzucenia. Ale kiedy w końcu pojmie, że wystarczy jeden, jedyny zły krok, a oberwą za to wszyscy? Pan nie lubi, gdy coś idzie nie po jego myśli. Surowo karze wszystkich.
- Teraz została ci jeszcze jedna - przypomniała Jade, przysuwając się do niego na niebezpiecznie bliską odległość.
- Nie teraz - mruknął karcąco Victor. Miał jej już dość. - Chociaż, jeśli jesteśmy już przy tym temacie, to powiem wam, że cieszę się, że nie muszę już niczego robić z Paynem. Ciężko było mi zmusić go do czegokolwiek. Mamusia byłaby wniebowzięta - zachichotał perfidnie.
- Może i tak, ale Malik też był niewiele lepszy - odparła znudzona kobieta. Ona już chciała zakończyć tę rozmowę i móc w spokoju zaszyć się w kącie z Affem. Miała na to pozwolenie. Oczywiście warunkiem było bezwzględne posłuszeństwo. Ona zadowalała Pana, Aff ją. Każdy był szczęśliwy, bo czy nie o to im chodziło? Do pełni radości i beztroski brakowało im tylko jednego. A mianowicie zniszczenia najsławniejszego boysbandu na świecie.
~ * ~

 To popołudnie miało być przeznaczone w całości na zabawę. Miało być odskocznią od problemów codzienności, od pracy. Bo powrócili, ale to wiązało się między innymi z koniecznością ograniczenia wyjść na miasto. Mogli więc tylko siedzieć w domu. O nudzie jednak nie było mowy. W pewnym momencie, ot tak, bez wyraźnego powodu, Pamela przyznała, że jeszcze nigdy w życiu nie okładała się z nikim poduszkami. Tak więc oto rozpoczęła się prawdziwa wojna. Nic na początku nie ustalali, więc każdy mógł po prostu rzucać w każdego i nie zaprzątali sobie głowy czymś takim jak wygrane i przegrane.
- Au, Niall! To bolało! - wrzasnęła rudowłosa, zaraz po tym, jak poduszka pełna pierza pękła na jej biednej głowie, a jej zawartość rozsypała się po całym salonie.
 Wszyscy naraz wybuchli głośnym śmiechem, kiedy dodatkowo rozejrzeli się po pomieszczeniu. Całą kanapę, podłogę, a także uczestników bitwy pokrywała warstwa bielusieńkich piór.
 Nagle jednak ich okrzyki radości zagłuszył donośny dzwonek do drzwi (tak, ten sam przeraźliwie wysokiej częstotliwości sygnał wybrany przez Harry'ego, który zadzwonił wtedy, gdy do domu chłopaków przyszedł Justin Bieber).
- Ja otworzę - postanowił Liam i od razu podźwignął się na równe nogi, nie zadając sobie nawet trudu, aby chociaż trochę otrzepać się z wszechobecnego pierza. Nie spodziewał się nikogo tego dnia, więc jego zdziwienie było naprawdę ogromne, kiedy zobaczył stojącą w progu śliczną dziewczynę. Miała ona falowane włosy koloru blond sięgające jej do ramion oraz piękne lazurowe oczy, które gdzieś już chyba widział. Tak, znał tę dziewczynę, chociaż nie pamiętał jeszcze skąd.
- Yyy... Cześć - przywitała się z uroczym uśmiecham, a jej twarz pokrył lekko różowy rumieniec. Liam stwierdził w myślach, że to słodkie.
- Cześć - odpowiedział, patrząc na nią wyczekująco i mając nadzieję, że może zawstydzi się jeszcze bardziej.
- Czy to pan... Liam Payne? Pracuję w szpitalu... Znaczy, robię tam praktyki i... mam dla pana wyniki badań. Normalnie byśmy je wyrzucili, ale pomyślałam, że mogą jeszcze panu się przydać, więc... - mówiła, często się po drodze "zacinając". Widać było, że trochę stresowały ją te odwiedziny, co Liama cieszyło wprost nieziemsko, sam nie wiedział dlaczego.
 - Dziękuje, wejdź - Kiedy pierwszy szok już minął i Payne odzyskał wreszcie zdolność trzeźwego myślenia, postanowił przejąc sprawy w swoje ręce. - Dom wygląda trochę niewyjściowo, biliśmy się na poduszki... - próbował wyjaśnić, ale w sumie nie musiał tego robić. Jego wygląd mówił sam za siebie.
- Dziękuję, chętnie wejdę - uśmiechnęła się dziewczyna - A tak w ogóle, to mam na imię Alice - przedstawiła się, w uroczy sposób podając mu rękę.
- Moje imię już znasz, Liam - odpowiedział chłopak, ściskając ją i biorąc od niej kurtkę, aby powiesić ja na wieszaku, stojącym przy drzwiach wejściowych. - Chodź, zapoznam cię z resztą - zaproponował, prowadząc blondynkę do kuchni - Chłopaki! - zawołał.
- Foch! - usłyszał jednogłośny protest. Od jakiegoś czasu lubili tak reagować.
- Przepraszam, chłopaki i Pamela! - poprawił się z rozbawieniem, po czym zwrócił się do Alice - Wybacz, ale nie zrobię ci herbaty, nie chcę cię otruć. Zajmie się tym może Pamela, ale nic jej nie powiem, bo nie chcę, aby pomyślała, że ja wykorzystuję - mrugnął do niej porozumiewawczo, a w tym czasie do kuchni wbiegło pięć od stóp do głów oblepionych pierzem osób.
- Cześć - przywitali się zgodnie, widząc nowo przybyłą dziewczynę.
- Cześć - odpowiedziała z uśmiechem blondynka - Jestem Alice.
 Louis już otworzył usta, aby się przedstawić. Uważał, że on robi najlepsze pierwsze wrażenie. Tym razem jednak Liam był szybszy.
- Louis, Harry, Zayn, Niall i Pamela - przedstawił swoich przyjaciół.
 Wszyscy naraz usiedli za stołem, a rudowłosa zaproponowała:
- To może ja zrobię herbatę?
- Ok, zrób jeśli możesz - odrzekł Liam, a zaraz potem razem z Alice wybuchł nieco zduszonym śmiechem.
 Nialler, który bardzo nie lubił czegoś nie wiedzieć, czy po prostu być "poza" jakimś wydarzeniem, pochylił się delikatnie nad Liamem i spytał
- O co wam chodzi?
 Payne cicho wyjaśnił mu, dlaczego tak się śmiał, a po chwili w dobrym nastroju byli już wszyscy, nawet Pamela. Za to głównie Horan tak ją uwielbiał, potrafiła z siebie żartować i pozwalała mu na to. Znaczy, w granicach przyzwoitości, wiadomo, ale jeśli się starał, to nawet to była w stanie mu wybaczyć. Przecież publicznie wyrażał się o niej bardzo dobrze, a to akurat, że ich relacja opierała się przede wszystkim na serdecznej przyjaźni, a dopiero potem na namiętności, bardzo im obu odpowiadało.
~ * ~
 Nawet się nie zorientowała, że siedzi już u nich trzy godziny. A miała tylko wpaść na chwilę i przynieść te wyniki badań, naprawdę nic więcej.
- Nie będę wam już przeszkadzać, muszę wracać do domu - powiedziała w pewnym momencie, podnosząc się naraz z krzesła.
- Zaczekaj! - próbował zatrzymać ją Liam - Mogę cię chociaż odprowadzić? - zapytał, a kiedy ta skinęła głową na znak, że się zgadza, od razu rzucił się do nakładania kurtki. I nawet nie chciał wracać do domu, bo wiedział, że czekają tam na niego jego najlepsi przyjaciele. A wraz z tymi przyjaciółmi dziesiątki, jeśli nie setki, zbędnych pytań. Bo co on mógł poradzić na to, że chciał być miły? I że to jego los tak ciężko doświadczył? Nie, to że o tym już nie mówił, wcale nie znaczyło, że zapomniał. Nadal były takie noce, kiedy płakał bezradnie w poduszkę. Bo nie taki miał być jego pierwszy raz. Czuł, że przez to wiele stracił. Ale to nie była jego wina, naprawdę nie jego. I teraz widział nikłą szansę, że może wreszcie zacznie układać sobie życie na nowo. Że znajomość z Alice będzie ku temu dobrym powodem. Wspaniałym początkiem nowego rozdziału jego życia. Bo może jeszcze nie wszystko stracone? Może uda mu się je odbudować? Głęboko wierzył w to...
--------------------------------------------------------------------
 I następny post za sobą ;D Olimpiada zbliża się wielkimi krokami, nie mam czasu na pisanie ;D Jutro wycieczka do Wawci ;p Postaram się jednak, zbytnio nie przeciągać. Cóż dalej dodać, komentujcie, pytajcie i do następnego!!! (trzy, bo trzy są jeszcze dopuszczalne)

5 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Ślicznie to wszystko opisałaś. Jestem pod wrażeniem...
    Mam nadzieję że Alice rzeczywiście okaże się tą właściwą dziewczyna dla Liam'a. :)
    Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam całe opowiadanie w jeden dzień. Jestem pod wrażeniem tego jak wszystko fajnie opisujesz i tworzysz atmosferę. Chyba najbardziej niespodobało mi się to jak Liam trafił do szpitala, a potem z Zaynem zostali porwani. Cieszy mnie jednak to, że pominęłaś opisy gwałtu na nich, bo byłoby to straszne. Czekam z niecierpliwością na więcej i zapraszam do siebie: milosna-brama.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie ♥
    horanek-horanek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd wiesz, że jestem śliczna??? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, jeszcze przed moim odejściem z Krytyki Dla Odważnych zgłosiłaś się do mnie do oceny. Postanowiłam jednak wrócić, lecz z moją siostrą, z którą zamierzam teraz pisać oceny. Dlatego chciałabym Cię spytać, czy miałabyś coś przeciwko temu, byśmy ocenę Twojego bloga napisały wspólnie? Prosimy o odpowiedź, czy w ogóle zgadzasz się wrócić do naszej kolejki :) Pozdrawiam serdecznie. [krytyka-dla-odwaznych]

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba