czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział dwudziesty ósmy "Mur"

 Niall czuwał przy niej non stop. Już od dwóch tygodni szpital opuszczał tylko raz dziennie, po to, żeby się umyć. Dyraktor pozwolił mu nawet spać na krześle obok jej łóżka, Horan nie sprawiał przecież żadnych kłopotów. Nie rozmawiał też nawet z chłopakami. A już na pewno nie tak, jak rozmawiał z nimi kiedyś.
 Od tamtego czasu bardzo zamknął się w sobie. To już nie był dawny Nialler, który zarażał wszystkich dookoła swoją pozytywną energią, który sypał żartami jak z rękawa, który nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej niż pięć minut. Ten Niall spędzał połowę dnia siedząc bezczynnie na krześle, pusto wpatrując się w ukochaną lub w okno i cicho, naprawdę bardzo cicho, popłakując. A drugą połowę studiował list, który dziewczyna zostawiła jako formę pożegnania na swoim łóżku. Przez te dni zdążył jej wybaczyć, pozbył się wszelkiego żalu do niej. Nie miał jej już za złe, że kiedyś żyła nie do końca legalnie, że chciała zniszczyć One Direction. Żaden z chłopaków nie miał. Nawet Alice, która z początku nie chciała przychodzić do szpitala, rozważała nawet zerwanie z Liamem, Sarah - dziewczyna Louisa - i Leah - ukochana Harry'ego - dzielnie wspierały Nialla. Ale - wiadomo - najlepszym powiernikiem dla niego był Liam. Nikt go tak dobrze nie rozumiał. A nawet jeśli nie do końca pojmował o co chodzi Irlandczykowi, to nie krytykował go, tylko wysłuchiwał i nie próbował narzucić mu swojej woli, czy gnębić. I tylko do niego czasami odzywał się sam z siebie. Inni musieli go do tego długo namawiać.
 Ach tak, Louis i Harry w końcu znaleźli dziewczyny, na których widok ich serca mocniej zabiły.
 Starszy z nich po prostu odpowiedział na list, który dostał w dniu...hm... próby samobójczej Pameli. Sarah okazała się śliczną szatynką o niebotycznie długich nogach i lekko przybrązowionej cerze. Niewiele o sobie mówiła, chociaż ogólnie była straszną gadułą, tak jak Lou lubił najbardziej. Czasem tylko zbytnio zadzierała nosa, ale to zdawał się zauważać tylko Liam, więc lepiej byłoby, żeby tak zostało. Niall natomiast był zdania, że dziewczyna po prostu go nie lubi. Ja też bym się nie cierpiał, gdybym poznał siebie właśnie w takim momencie tłumaczył sobie jej zachowanie.
 Harry swoją ówczesną lubą poznał w bardziej nietypowy sposób. Nietypowy nawet jak na niego. Razem z chłopakami wybrał się do sklepu z bielizną i zauważył tam dwie dziewczyny grzebiące gdzieś wśród biustonoszy. Jedna z nich bardzo, ale to bardzo spodobała się Stylesowi. Podobna była do Britney Spears, tyle że o wiele ładniejsza. Ośmielony więc tym, że jest w końcu wielką gwiazda pożądaną przez tłumy dziewcząt, zawołał do niej, zapominając o zdrowym rozsądku:
- Chętnie zobaczyłbym cię bez!
 Blondynka obrzuciła go tylko pogardliwym spojrzeniem oraz stekiem wyszukanych epitetów opisujących jego jakże prostackie zachowanie. Jej przyjaciółka natomiast, czarnowłosa dziewczyna o dużych, ufnych, brązowych oczach i bardzo kobiecej figurze, złapała ją za ramię i szepnęła
- Ty idiotko, to przecież Harry z One Direction.
- No i co z tego? - zdenerwowała się tamta.
 Leah odwróciła się od niej na pięcie i pomaszerowała w kierunku piosenkarza, aby go przeprosić za zachowanie towarzyszki, a przy okazji także poprosić go o autograf. Tak dobrze im się jednak razem rozmawiało, że nim Harry się spostrzegł i pomyślał, zaprosił ją na spotkanie. I - jak się potem okazało - to wcale nie był aż tak zły pomysł. Bo nie dość, że Hazza świetnie dogadywał się z tą dziewczyną, to jeszcze Leah była mistrzynią całowania.
~ * ~
- Miałaś uwieść Liama, a nie Louisa! - Zarówno Aff jak i Victor byli na nią wściekli. Jak mogła wykonać źle to zadanie? Pan im je powierzył, wierzył im, że nie popełnią błędu. Powinni byli jednak zatrudnić do tego Jade. Nie, nie mogli tego zrobić. Przecież Payne ją już widział, nie mógłby się w niej zakochać. Sarah była ich jedyną nadzieją.
- Dajcie już spokój - mruknęła Jade, siadając na stole, centralnie naprzeciwko Affa i zakładając prowokatorsko nogę na nogę. - Ja ją doskonale rozumiem. Sam zresztą mówiłeś, Victor, że z Payne'a trudno jest cokolwiek wykrzesić, Tomlinson jest w tym lepszy, prawda?
 Sarah zachichotała, przysiadając obok niej.
- O niebo lepszy - stwierdziła z rozmarzeniem. Była z niego bardzo zadowolona. Ale nie mogła zapominać przecież, że nie jest on jej pisany. Że jej misją było tylko go uwieść, zostawić na skraju zaangażowania i czekać, aż zrobi jakąś głupotę.  Teraz już wiedziała, że to nie miał być on. Poznała Liama, mimo że miał już jakąś tam dziewczynę. Bo przecież Alice nie była dla niej żadną konkurencją. I była pewna, że Payne jest bardziej podatny na załamania. Na takiego przynajmniej wyglądał. Zraniony przez Victora, bezbronny. Ale teraz to już nie ma sensu. Wszyscy wiedzieli, że muszą kontynuować plan, mimo że zrobili w nim już kilka znaczących pomyłek. Mówi się trudno i idzie się dalej. Za błędy trzeba płacić, ale część z nich można z powodzeniem naprawić. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale można.
 A więc plan był taki: robią wszystko to, co mieli, ale Sarah ma trudniejsze zadanie, bo Liam zostaje zamieniony na Louisa. Musi go sobie podporządkować, sprawić, by był od niej niemalże całkowicie zależny.
 A na przyszłość Victor nauczy się, że jeśli pisze list, to nie może się śpieszyć i zostawić tylko pierwszej litery imienia. Dobry plan wymaga dobrego przygotowania.
~ * ~
- Cześć - przywitał się Liam, nieśmiało wchodząc do sali, w której przesiadywał Niall. Uśmiechnął się do niego, chociaż doskonale wiedział, że blondyn nawet nie podniósł wzroku, przystawił sobie krzesło obok.
- Cześć - mruknął cicho Irlandczyk, dopiero wtedy, gdy cisza była już nie do zniesienia. Nie patrzył jednak na niego, przeniósł wzrok na okno, aby powstrzymać łzy. Powoli tracił już nadzieję, że jego ukochana powróci jeszcze do życia. A na pewno już nie przed świętami.
 Tak, właśnie miał jeden z "gorszych dni", kiedy to nie miał ochoty na rozmowę, nawet na patrzenie się w inny punkt niż w okno. Obaj doskonale wiedzieli, że długo tak nie wytrzyma, za chwilę się rozpłacze. Nie chciał jednak robić tego przy przyjacielu. Uważał, że to nie w porządku, nie chciał go sobą obarczać. Ale Payne też tego dnia nie miał zbyt dobrego humoru. Przecież nie musiał być zawsze radosny. Przecież Pamela była także jego przyjaciółką. Ale była też dziewczyną Niallera, to jemu powinien teraz okazać wsparcie. Sobą zajmie się potem. Powinien się cieszyć, że Alice jest zdrowa. Nagle przypomniało mu się, jak jeszcze całkiem niedawno to on leżał w szpitalu, a Pamela czuwała przy nim niemal przez cały dzień. Teraz to on powinien zając się nią. Był jej to winien. I pamiętał, że wtedy udzielał porad Niallowi. Oboje wówczas wiedzieli, że chcą ze sobą być, ale żadne z nich nie chciało się do tego przyznać na głos. To po części dzięki niemu zostali parą.
 Jedna samotna łza pociekła mu po policzku. Nie, nie mógł płakać. Nie w tym momencie, nie na oczach Nialla. Ale czuł też, że dłużej już nie wytrzyma. Chciał wyjść, ale było już za późno, blondyn go zauważył.
- Liam... - zaczął i po prostu podszedł do niego, aby go przytulić. Przecież Horanowi tak bardzo brakowało bliskości. Niby ciągle ktoś z nim był, ale on sam tworzył wokół siebie niewidzialny mur. Tylko, przecież nikt nie starał się nawet go przekroczyć. - Liam, nie płacz - powtórzył - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
 Ale chłopak nic nie odpowiedział. Przecież wiedział, że będzie dobrze. Może...
- Liam, ona się obudzi, zobaczysz - nie przestawał Nialler - I to już niedługo. I wtedy pójdziemy wszyscy razem do Nando's. Weźmiemy też Justina i kupimy sobie podwójną porcję kurczaka, jeszcze ci jedną wiszę - zaśmiał się, ale jego śmiech wcale nie był spontaniczny, ani wesoły. Był to smutny śmiech osoby pozbawionej chęci życia.

 Siedzieli razem jeszcze przez dwie godziny. Nie odzywali się do siebie w tym czasie. Żaden z nich nie miał ochoty na rozmowę. Patrzyli tylko to na siebie, to na sufit, podłogę, okno, pościel. W miarę, jak upływało coraz więcej czasu, Liam odzyskiwał pogodę ducha. Kiedy już minął jego czas wstał i - uśmiechając się od ucha do ucha - przytulił przyjaciela i szepnął mu:
- Radze ci wyjść na chwilę na korytarz.
 Niall nie zrozumiał o co mu chodziło. Odprowadził go tylko wzrokiem, poczekał chwilę, nie chciał wychodzić z sali. Po co mu to było? Przecież chłopcy przychodzili do niego co jakiś czas, miał to, co było mu najbardziej potrzebne. A jednak ciekawość zwyciężyła. Postanowił tylko leciutko uchylić białe drzwi, tylko troszeczkę wyjrzeć, spojrzeć na puste pomarańczowe ściany. Tak, kolor optymizmu, który tylko niepotrzebnie męczy oczy, nagminnie wręcz stosowany w szpitalach.
 A jednak. Rozpoznawał tę sylwetkę, chociaż mężczyzna stał odwrócony od niego tyłem. Wszędzie by go rozpoznał. No bo jak mógłby przeoczyć... swojego własnego brata?
- Greg! - uśmiechnął się i - zapominając na chwilę w jakiej sytuacji się znajduje - podbiegł do niego i - jak za dawnych czasów, chociaż dawniej nigdy by czegoś takiego nie zrobił - rzucił mu się po prostu na szyję.
- Niall - ucieszył się mężczyzna już, przyciągając go czule do siebie. Jakiś młody lekarz rzucił w ich stronę zniesmaczone spojrzenie. A niech sobie myśli co chce! Najważniejsze było to, że w tej chwili mogli się spotkać.
- Co ty tutaj robisz? - spytał młodszy z nich, kiedy pierwszy szok spowodowany spotkaniem już minął.
- Jak to co? - zaśmiał się Greg - Sam mnie przecież zaprosiłeś. Przyjechałem odebrać moją koszulę i zobaczyć się z twoją dziewczyną.  Zayn powiedział mi, że mogę cię tu spotkać, więc umówiliśmy się z Liamem, że przyjdę dopiero jak on będzie wychodził - wyjaśnił, cały czas patrząc z niepokojem na białe drzwi prowadzące na odział Pameli. Wiedział już, co się za nimi kryje, chłopcy mu przecież powiedzieli. Wolał jednak udawać niedoinformowanego, żeby nie denerwować niepotrzebnie brata. Kochał go przecież, chciał dla niego jak najlepiej. - To jak? Pokażesz mi tę swoją dziewczynę? Muszę zobaczyć, która była aż tak głupia, żeby cię zechcieć, braciszku - zaśmiał się pojednawczo. Wiadome przecież było, że nie wyśmiewał się z niego z czystej złośliwości. Te czasy już dawno bezpowrotnie minęły.
- Tak, oczywiście - uśmiechnął się do niego Niall. Nie mógł przecież nieustannie się chmurzyć. Bynajmniej nie w obecności brata. - Tylko aktualnie nie jest w stanie pełnej używalności - zażartował - Chodź zresztą i zobacz - zaproponował, otwierając przed nim drzwi do sali szpitalnej. Greg powoli zajrzał do środka...
-------------------------------------------------------------------------------------------
 Siemka! Wcale o Was nie zapomniałam, o  nie. Tylko to standardowe "nie mam czasu". To prawda, zimowisko zbliża się wielkimi krokami, to już w środę i wypadałoby wreszcie się ogarnąć. Teraz jestem chora, więc znalazłam czas na skończenie notki. Następny rozdział pojawi się pewnie po 26, albo i później. 
 Zapraszam na mojego bloga o życiu http://glupie-zycie-fredzi.blogspot.com/

2 komentarze:

  1. Wracaj do zdrowia ;* Świetny rozdział <3 Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co byś zrobiła gdyby całe Twoje życie stanęło na głowie ?

    Siedemnastoletnia Zosia mieszka z mamą w domku na przedmieściach Warszawy. Ma na pozór wszystko, czego jej potrzeba i czuje się szczęśliwa. Wszystko zmienia się w ciągu jednego dnia, kiedy matka dziewczyny ginie w wypadku samochodowym. Zosia musi przeprowadzić się do znienawidzonego ojca, który zaczął nowe życie w Londynie. Jak dziewczyna poradzi sobie w nowej szkole ? Czy pogodzi się ze śmiercią matki ? Czy znajdzie przyjaciół i zrozumienie, czy tylko ból i tęsknotę ?
    http://sophieandzayn.blogspot.com/
    Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę wiele mi dają. Za każdy komentarz z linkiem postaram się odwdzięczyć, ale za obserwację się nie odwdzięczam. Chyba, że blog naprawdę mi się spodoba